Lipiec. Pustki w Firmie. Sezon urlopowy. Prezes wyjechał, Docent wyjechał, personalny wyjechał, tylko dział sprzedaży zasuwa jak zwykle. To dobrze, bo przynajmniej czasem mogę się spotkać na papierosie z Darkiem, chociaż on też często jest w terenie, a nawet jak jest w biurze, to ma mało czasu na rozmowy. Zwłaszcza skrzętnie omija sferę prywatną, co mnie martwi… No, ale to nie należy do tematu.
Przed swym wyjazdem Prezes z Docentem zlecili mi zadanie, które normalnie wykracza poza mój zakres, coś tam przy tym mówili o motywowaniu i awansie poziomym. Mam mianowicie do powrotu personalnego przygotować wszystko do rekrutacji nowego pracownika – specjalisty do działu analiz, bo od nich jakaś dziewczyna (czy facet) odchodzi na urlop macierzyński. To znaczy muszę zredagować i zamieścić ogłoszenie tak, żeby nadchodzące aplikacje spływały wprost na ręce wypoczętego personalnego.
O rany! Właśnie sobie uświadomiłam, że aby się zmieścić w terminie, muszę mieć ten tekst gotowy już dzisiaj. Idę na papierosa…
Uff! Od razu inaczej się pracuje. Postanowiłam podejść do zadania naukowo i systematycznie (tak zawsze radzi Docent), wzięłam więc z działu analiz plik gazet i szukam jakiegoś fajnego ogłoszenia. O, to jest niezłe:
„Z nami masz szansę być najlepszy!”, albo to: „Tylko u nas zawsze do przodu!”, spodobałoby się Darkowi, ale on już jest zatrudniony. O to jest śliczne: „Z nami złapiesz wiatr w żagle”, takie romantyczne i odpowiednie na lato. Ale przecież nie mogę tak po prostu ściągnąć. Co by tu wymyślić podobnego? „Samotny żagiel w niebios toni…”, nie, coś raczej z tym wiatrem, może „Wiatr od morza”, bez sensu, nie jesteśmy biurem podróży, „Gdy wieje wiatr historii…”, no to dla dystrybutorów podręczników. Coś bardziej dynamicznego, np. „Wpuść tygrysa do swojego silnika”, to już chyba było, może „Wpuść silnik do swojego motoru”, „Wpuść gaz do swojego samochodu”…no, nie, chyba się zaplątałam, idę na papierosa.
Zwycięstwo! Ledwie pstryknęłam zapalniczką, w drzwiach staje Docent. Blady, chyba nie miał wakacji i faktycznie powiedział, że trafił mu się cykl wykładów w Nowosybirsku. Wiedziałam, że mi pomoże! Skrytykował moje próby, ale na to byłam przygotowana.
– Dziecinko, pamiętaj, że do każdego zadania podejść trzeba naukowo i systematycznie. Ty skupiłaś się zaledwie na elemencie marketingu personalnego (będę go musiała kiedyś zapytać, co to takiego), a czy zastanowiłaś się nad profilem stanowiska i profilem kandydata?
Milczę, odruchowo zerkam bokiem w lusterko (wisi tam takie, poplamione, zamazane i trochę krzywe), a Docent kontynuuje:
– No, powiedz, dziecinko, kogo byś ty na to stanowisko zatrudniła, gdyby to od ciebie zależało?
– Ja? No chyba taką dziewczynę koło trzydziestki, spokojną, romantyczną, lubiącą koncerty…
Nie dokończyłam, bo jak burza wpadł do palarni Darek. Więc Docent do niego:
– A ty, młody człowieku, kogo byś najchętniej przyjął do pracy w naszej Firmie?
– Ja to najchętniej bezwzględnie Tadka. Znam go od małego, też od zawsze jest handlowcem, tak samo jak ja jeździ Alfką, bawimy się razem, teraz też wpłacił na domek na tym samym co ja osiedlu (zastrzygłam uszami i serce mi się ścisnęło), a w dodatku jest aktualnie facet bez roboty.
– No właśnie – zamruczał Docent – to takie typowe, istna firma oponiarska.
– Że co???
– Ludzie decydujący o polityce personalnej mają tendencję do zatrudniania osób „na swój obraz i podobieństwo” – w zbliżonym wieku, tak samo myślących, o podobnym systemie wartości i stylu życia.
– To chyba normalne…
– Oczywiście, normalne i bardzo powszechne. Jak mówiłem o tym na wykładzie trzy dni temu, to mi potwierdzili, że u nich też się zawsze zatrudniało tych z komsomołu i z partii. Ale nie jest to zdrowe.
– A co ma wspólnego z oponami?
– Widzisz, młody człowieku, u mężczyzny w pewnym wieku w tym miejscu (tu Docent znacząco dotknął swojej talii, a raczej okolic, które niegdyś nią były) tworzy się pewna fałdka, zgrubienie.
Obyś tego nigdy nie zaznał. To samo z organizacją. Przerost zatrudnienia podobnych sobie osób to taka opona, która dusi, tamuje dostęp świeżej krwi i pomysłów, powoduje uwiąd, jałowienie…
Mówił coś jeszcze dalej, ale ja wybiegłam, mam przecież tyle pracy. Już wiem! Moje ogłoszenie na pewno zacznie się jakimś zachęcającym hasłem. Będzie bardzo kreatywne, coś o wietrze, gazie i benzynie. Pomyślę później. Ale zasadniczą część już mam. Napiszę, że chcemy zatrudnić tegorocznego maturzystę z wieloletnim doświadczeniem, albo osobę w wieku przedemerytalnym ze świeżymi pomysłami. A może na odwrót? Pomyślę później.
Do usłyszenia!
Wasza Justyna