Wprowadzenie
Planowanie dochodów odzwierciedla sposób rozwiązywania ex ante trzeciego podstawowego zagadnienia gospodarowania, które mieści się w pytaniu, dla kogo produkować, który jest właściwy dla gospodarki scentralizowanej. Polega to na regularnym określaniu procentu, w jakim gospodarstwa domowe uczestniczą w dochodzie społecznym. Udział ten jest finansowany przez fundusz płac. W gospodarce planowej praca jest jedynym źródłem dochodu, ponieważ własność jest społeczniona. W rezultacie powszechną formą dochodu jest płaca otrzymywana w zamian za wykonywaną pracę. Podsumowując, poziom płac realnych określa udział gospodarstw domowych w dochodzie społecznym. W rezultacie gospodarka centralna skupia się na planowaniu płac realnych, a nie na dochodach.
W dzisiejszej gospodarce płace realne zależą od cen artykułów konsumpcyjnych. Płace nominalne, druga zmienna określająca poziom płac realnych, wykazują tendencję do wzrostu. Zasada praw nabytych, regulująca poziom płac nominalnych, jest główną przyczyną tego we współczesnym cywilizowanym świecie. Zasada ta oznacza, że poziom płac, który został osiągnięty, nie może być obniżony. Ruch zawodowy broni osiągniętego poziomu płac jako niekwestionowanego prawa. Inaczej mówiąc, związki zawodowe starają się, aby wszystkie podwyżki płac nominalnych były tylko w kierunku wzrostu, ponieważ jest to zmiana nieodwracalna.
Cena artykułów konsumpcyjnych jest elastyczna w kierunku wzrostu i nieelastyczna w kierunku spadku w wyniku działania zasady praw nabytych oraz innych przyczyn, takich jak pełne zatrudnienie i ceny administrowane. W dzisiejszej gospodarce powoduje to, że ceny nie spadają, jednocześnie utrzymując stałą presję inflacyjną. W związku z tym monitorowanie zmian cen na rynkach konsumpcyjnych musi być również częścią planowania płac realnych.
Z tego powodu część czwarta pracy koncentruje się na problemach inflacji w gospodarce planowej. Spróbujemy ustalić, czy centralna gospodarka może skutecznie regulować zmiany cen na rynku dóbr konsumpcyjnych oraz zbadać czynniki mogące powodować inflację.
Pieniądz w gospodarce planowej
Szybkość obiegu pieniądza
Podstawowym zadaniem pieniądza jest jego funkcja narzędzia wymiany, którą pełni on pośrednicząc w transakcjach. Każda ilość transakcji może być dokonana za pomocą większej lub mniejszej ilości pieniądza w obiegu, tj. za pomocą biletów bankowych i wkładów na bieżących rachunkach bankowych. Potrzebna ilość pieniądza może być tym mniejsza, im szybszy jest jego obrót i vice versa. W skali całej gospodarki podwojenie ilości pieniądza w obiegu przy danej szybkości jego cyrkulacji ma taki sam skutek, co podwojenie szybkości cyrkulacji przy danej jego ilości. W jednym i w drugim wypadku ilość transakcji, które mogą być obsłużone, będzie taka sama[9]. Już bowiem Rzymianie wiedzieli, że pieniądz spełnia funkcję cyrkulacji …non tam ex substantia quam ex quantitate [Por. K. Wicksell, Lectures on Political Economy, vol. 2, London 1956, s. 19.]. Tak więc ilość transakcji i szybkość obiegu pieniądza określają kwotę pieniądza w cyrkulacji. Dobra wymieniane na pieniądz znikają z rynku i na ich miejsce pojawiają się nowe, te same natomiast pieniądze stale powracają na rynek. Jeśliby dla danego okresu porównać ilość pieniądza kasowego z dobrami przepływającymi przez rynek, można by ustalić, ile razy pieniądze robią to, co towary mogą zrobić tylko raz. W tym sensie szybkość obiegu jest szczególną cechą pieniądza, która nie ma odpowiednika w świecie towarów[10].
Pojęcie szybkości obiegu pieniądza określa się zazwyczaj w stosunku do rocznego okresu. Jeśli jednostka pieniężna pozostaje w portfelu swego właściciela przez jeden miesiąc, to znaczy, że dokonuje dwunastu obrotów w ciągu roku, czyli dwanaście razy zmienia właściciela. Innymi słowy, szybkość obiegu pieniądza określa tempo, w jakim pieniądz zmienia swego właściciela i jest ono mierzone czasem pozostawania pieniądza w jednych rękach[11]. Jak więc widać, koncepcyjnie szybkość obiegu pieniądza nie przedstawia poważniejszych trudności. W praktyce gospodarowania natomiast stanowi ono jeden z trudniejszych problemów. W rzeczywistości szybkość obiegu pieniądza wykazuje poważne zmiany zarówno w odniesieniu do każdej porcji zasobu pieniądza w kraju, jak również w odniesieniu do pojedynczych jednostek monetarnych[12]. Powodem tego jest fakt, że niezależnie od zwyczajów płatniczych i handlowych szybkość obiegu pieniądza zależy od niecierpliwości ludzi do wydawania pieniędzy, która stanowi szczególny rodzaj preferencji czasowej[13]. Sprawia to, że szybkość cyrkulacji może ulec przyspieszeniu lub zwolnieniu bez jakichkolwiek zmian w częstotliwości zwyczajowo określanych rodzajów wypłat pieniężnych[14]. Niecierpliwość do wydawania pieniędzy pozostaje pod wpływem wielu czynników subiektywnych, z których każdy jest konglomeratem tak wielu zmiennych czasowych, że wynikająca stąd szybkość obiegu pieniądza może zmieniać się w sposób nieciągły i niespodziewany[15].
W tym miejscu wypada poczynić pewną dygresję. Niektórzy ekonomiści uważają, że zjawisko kreacji pieniądza bankowego jest najsilniejszym narzędziem przyspieszenia cyrkulacji pieniądza[16]. W rzeczywistości pogląd ten opiera się na pewnym nieporozumieniu, które dotyczy operacji bankowych.
Bank, który udziela kredytu przez wypłatę pieniędzy aktualnie zdeponowanych w jego kasach, sprowadza swoje funkcje nie tylko do gromadzenia drobnych sum bezczynnych pieniędzy w celu przekazania ich tym, którzy potrafią je uruchomić. W istocie rzeczy bank wypożycza w kółko te same sumy pieniędzy zanim pierwszy pożyczkobiorca spłaci swój dług. Innymi słowy, funkcje banku nie sprowadzają się do sukcesywnego angażowania powierzonych mu sum, lecz do jednoczesnego angażowania ich w wielu kierunkach. Odpowiada to rzeczywistości zarówno wtedy, gdy bank pożycza gotówkę lub udziela kredytu na rachunek czekowy (w którym to wypadku zapas gotówki pełni funkcję rezerwy), jak również wówczas, kiedy wypożycza pieniądze z otrzymanych depozytów, podobnie jak zrobiłby to właściciel depozytu, gdyby pieniądze pozostały w jego portfelu. W istocie, praktyki bankowe nie mogą być uważane za narzędzie przyspieszenia obiegu pieniądza, tym bardziej że musiałoby to być niezwykłe przyspieszenie, ponieważ musiałoby to oznaczać znajdowanie się tego samego banknotu w różnych miejscach w tym samym czasie. Pożyczki bankowe nie wpływają na zwyczaje wydawania pieniędzy przez ludzi, którzy nimi dysponują. Nie zmieniają one „ilości stacji, przez które przechodzi jednostka monetarna, ani nie skracają czasu, który jest potrzebny do przejścia przez nie”[17].
Nie wpływają również na ludzką niecierpliwość do wydawania pieniędzy. Pożyczkobiorca traktuje kredyt jako dopływ dodatkowych środków płatniczych, które tak samo dobrze służą do finalizowania transakcji jak własny pieniądz. Ponadto banki jako system instytucji kredytowych mogą zwiększać depozyty, czyli kreować pieniądz bankowy. A zatem system bankowy dzięki swoim operacjom raczej „produkuje” pieniądz, a nie zwiększa szybkości jego obrotu czy też działa w tej dziedzinie w imieniu swoich klientów[18]. Wszystko to wskazuje na fakt, że kreacja pieniądza bankowego nie oznacza przyspieszenia cyrkulacji pieniądza, lecz zwiększenie jego podaży w granicach wyznaczonych przez wiele czynników, z których ustawowa rezerwa bankowa obowiązująca w danym systemie bankowym odgrywa zasadniczą rolę.
Po tej dygresji powróćmy do właściwych rozważań. Pojęcie szybkości obiegu pieniądza może mieć praktyczne znaczenie jedynie w gospodarce rynkowej. Urzeczywistnienie się bowiem odpowiadającego mu zjawiska wymaga decentralizacji decyzji ekonomicznych. Jedynie decentralizacja gospodarowania umożliwia swobodne krążenie pieniądza w całej gospodarce bez wyraźnego rozgraniczenia obiegu pomiędzy przedsiębiorstwami od obiegu między konsumentami a przedsiębiorstwami, które narzuca gospodarka planowa. W warunkach decentralizacji gospodarowania cyrkulacja pieniądzaoznacza nie tylko przechodzenie pieniądza od jednego właściciela do drugiego, ale także powstawanie za każdym razem nowego dochodu, któremu odpowiada przepływ dóbr w przeciwnym kierunku. Jeśli ludzie zaczną szybciej wydawać swoje pieniądze, pociągnie to za sobą wzrost dochodów w danej jednostce czasu. Ten wzrost dochodów może iść w parze ze wzrostem produkcji. Jest to oczywiste, gdyż ten sam pieniądz powracający na rynek musi być za każdym razem wymieniony na inne dobro. Jeśli więc pieniądz szybciej wraca na rynek, więcej towarów musi przezeń przepłynąć w jednostce czasu. Gdyby jednak okazało się, że wzrost produkcji jest niemożliwy, wzrost dochodów wynikający z przyspieszenia cyrkulacji pieniądza będzie miał swoje źródło w zwyżce cen. Będzie to więc papierowy wzrost dochodów.
Opisany wyżej mechanizm nie może funkcjonować w gospodarce planowej. Przyspieszenie wydawania pieniędzy przez konsumentów nie może uruchomić całej sekwencji transakcji prowadzących do automatycznego wzrostu dochodów, produkcji czy ewentualnie cen, ponieważ wszystkie te wielkości nie zależą od popytu pieniężnego, lecz są regulowane za pomocą centralnego planowania. Jeśli więc konsumenci szybciej zaczną wydawać swoje pieniądze, może to jedynie doprowadzić do szybszego sprzedania towarów wyprodukowanych w danym czasie na podstawie wcześniej opracowanego planu. Pieniądze uzyskane przez przedsiębiorstwa ze sprzedaży ich wyrobów zostaną odprowadzone kanałami emisyjnymi do kas banku państwa. Konsumenci, którzy nie zdążą wydać swoich pieniędzy, będą zmuszeni przekształcić je w oszczędności. Tak więc w gospodarce planowej głównym skutkiem przyspieszenia wydatków pieniężnych konsumentów mogą być oszczędności przymusowe[19].
W gospodarce planowej szybkość obiegu pieniądza staje się pojęciem bez znaczenia, głównie na skutek rozgraniczenia dwóch sfer cyrkulacji: sfery transakcji, dokonywanych pomiędzy przedsiębiorstwami, i sfery transakcji na detalicznym rynku konsumpcyjnym[20]. Rozmiary i częstotliwość tych pierwszych reguluje plan zaopatrzenia przedsiębiorstw w środki produkcji oraz system rozdzielnictwa. Na tej podstawie otrzymują one niezbędną ilość środków płatniczych w postaci zapisu przyznanych kwot na kontach bankowych, które będą służyły do finansowania planowanych transakcji w trybie bezgotówkowym. Sposób i tempo wydawania pieniędzy przez konsumentów nie może mieć bezpośredniego wpływu na rozmiary i częstotliwość tych transakcji. Na detalicznym rynku konsumpcyjnym cyrkuluje natomiast pieniądz gotówkowy. Rozmiary i tempo dokonywanych transakcji nie są tu regulowane w sposób planowy. Sposób i szybkość wydawania pieniędzy sąkontrolowane przez indywidualnych konsumentów według ich swobodnego uznania. Ale pomimo to pieniądz wydany przez konsumenta na zakup towarów na rynku może dokonać w zasadzie tylko jednego obrotu. Przedsiębiorstwa, które sprzedają konsumentowi produkty wytworzone w sposób planowy, muszą zarobione pieniądze, odprowadzić do banku tytułem spłaty kredytów, otrzymanych wcześniej na cele finansowania produkcji i zbytu. A zatem nie mogą zarobionych pieniędzy puszczać w obieg według własnego uznania. Pieniądz gotówkowy, który w gospodarce planowej pojawia się w postaci dochodów ludności, wydany na rynku powraca do kas banku po dokonaniu jednego obrotu. Za każdym razem rozpoczyna i kończy swój ruch w banku. Inaczej aniżeli w gospodarce zdecentralizowanej, gdzie pieniądz przechodząc z rąk do rąk nie wraca za każdym razem do swego źródła[21]. Ruch, jaki wykonuje pieniądz gotówkowy w gospodarce planowej, przypomina raczej ruch wahadłowy aniżeli okrężny. Wzajemne zakupy pomiędzy gospodarstwami domowymi nie mogą tego ruchu zmienić, mogą go co najwyżej przedłużyć[22]. Jak więc widać, w gospodarce planowej pojęcie szybkości obiegu pieniądza traci ekonomiczne znaczenie, przy czym odnosi się do zarówno sfery obrotu gotówkowego, jak i bezgotówkowego.
Na zakończenie warto zauważyć, że konsekwencją specyficznego ruchu pieniądza w gospodarce planowej jest to, że problem podaży pieniądza gotówkowego nie musi obejmować zagadnienia szybkości obiegu. Rozwiązywanie tego problemu sprowadza się w zasadzie do utrzymania emisji pieniądza gotówkowego w odpowiednim stosunku do planowanych dochodów pieniężnych ludności[23]. Stosunek ten mógłby być określony przez władze monetarne na podstawie częstotliwości powrotów wypłacanej gotówki do kas banku. W gospodarce planowej nie może to przysparzać większych trudności z uwagi na specyficzny charakter ruchu pieniądza. Zresztą, ewentualne pomyłki w tym zakresie mogą być szybko naprawione, ponieważ przy centralizacji decyzji ekonomicznych dodatkowa emisja pieniądza gotówkowego nie przedstawia problemu.
Dochody realne I
Dwa szczeble negocjacji płacowych
Gospodarka planowa stwarza warunki do występowania zjawiska dwu-szczeblowości w ustalaniu stawek płacowych. Polega ono na faktycznym istnieniu dwóch rodzajów stawek płac. Pierwszy rodzaj stanowią tzw. stawki taryfowe negocjowane na szczeblu centralnym; drugi natomiast stanowią stawki płac, będące wynikiem negocjacji na szczeblu przedsiębiorstwa pomiędzy pracownikami a bezpośrednimi pracodawcami[34].
Pierwszy rodzaj stawek jest podstawą przy planowaniu kosztów produkcji, dochodów ludności oraz planu dostaw artykułów konsumpcyjnych. Drugi natomiast określa sumę pieniędzy, którą konkretni pracownicy otrzymują przy wypłacie, czyli stanowi rzeczywistą stawkę płac. Różnice pomiędzy taryfowymi i rzeczywistymi płacami, które mogą wynikać z nielegalnych lub półlegalnych zaszere-gowań płacowych, uzgodnionych premii wynagrodzeń za godziny nadliczbowe itp. tworzą swego rodzaju lukę płacową[35]. W gospodarce planowej luka ta drastycznie ogranicza skuteczność kontroli funkcjonowania gospodarki na odcinku dochodów.
Dwuszczeblowość kształtowania płac w gospodarce planowej jest nieunikniona z powodu mechanizmu dysponowania siłą roboczą, który faktycznie funkcjonuje na zasadzie decentralizacji. Istnieje kilka przesłanek, które uzasadniają ten pogląd. Na pierwszy plan wysuwa się tu zasada swobody wyboru zajęcia, która oznacza, że każdy może wybierać je według własnego uznania. Skoro tak jest w istocie, to wolno sądzić, że pracownicy będą starali się uzyskać zatrudnienie tam, gdzie spodziewają się znaleźć najlepsze warunki. Warunki te będą obejmowały płace oraz inne elementy, które nie dadzą się wyrazić finansowo. Jedynym narzędziem kontroli rozmieszczenia siły roboczej, pozostającym w ręku CP, jest zróżnicowany system płac. Ale narzędzie to może działać całkowicie skutecznie jedynie wówczas, gdy różnice płac w każdym konkretnym przypadku będą kompensowały również ujemne strony danego zatrudnienia, których nie da się wyrazić w pieniądzu, a które oceniane są subiektywnie. Stworzenie tak idealnego systemu płac na szczeblu CP jest rzeczą fizycznie niemożliwą. Wymagałoby to zgromadzenia ogromnejwiedzy dotyczącej milionów konkretnych przypadków, która na dodatek musiałaby być bez przerwy aktualizowana ze względu na zmieniającą się rzeczywistość. Dlatego zawsze może się okazać, że planowane zróżnicowanie płac nie odpowiada rzeczywistym wymogom rozdziału siły roboczej. Te niedomagania centralnego planowania płac muszą być skorygowane na szczeblu przedsiębiorstwa, które ma do czynienia z konkretnymi ludźmi, potrzebnymi do wykonania konkretnych robót.
Każdy kierownik przedsiębiorstwa jest zainteresowany w wykonaniu planowych zadań produkcyjnych, które mu wyznaczyła centrala, podobnie jak w gospodarce rynkowej kierownik zainteresowany jest osiągnięciem przez jego przedsiębiorstwo możliwie największego zysku. W gospodarce planowej od wykonania zadań produkcyjnych zależy nie tylko sytuacja materialna kierownika przedsiębiorstwa, ale także jego prestiż w oczach zwierzchników. W hierarchicznym systemie podporządkowania, jaki rodzi gospodarka planowa, ten ostatni czynnik nabiera istotnego znaczenia jako motyw postępowania. Oczywiście do wykonania zadań produkcyjnych kierownik przedsiębiorstwa otrzymuje czynniki produkcji. Przydziela mu się odpowiednią ilość środków produkcji oraz zezwala na zatrudnienie siły roboczej w granicach przyznanych limitów. Innymi słowy, materialne czynniki produkcji otrzymuje na podstawie rozdzielników, a o siłę roboczą musi natomiast postarać się sam na rynku pracy. Jeśli się zważy, że gospodarka planowa z zasady znajduje się ciągle w stanie pełnego zatrudnienia, nacisk popytu na rynku pracy może stale utrudniać wielu przedsiębiorstwom utrzymanie zatrudnienia na poziomie przyznanych limitów[36].
Może bowiem wystąpić nadwyżka popytu na prace w konkretnych gałęziach produkcji lub w konkretnych rejonach kraju. Zwłaszcza że poszczególne przedsiębiorstwa będą usilnie zmierzały do zapewnienia sobie odpowiednich zespołów ludzkich dla wykonania stojących przed nimi zadań produkcyjnych. Tym bardziej że uzyskanie dodatkowej ilości tego czynnika produkcji leży w granicach możliwości przedsiębiorstwa, ponieważ nie podlega on bezpośredniej kontroli centrali. To wszystko musi rodzić tendencje do rywalizacji przedsiębiorstw o zdobycie potrzebnych pracowników. Rywalizacja ta musi naturalnie wzmacniać pozycję przetargową tych ostatnich. W rezultacie będzie to zmuszało przedsiębiorstwa do oferowania wyższych stawek płac od stawek taryfowych. Może to następować drogą różnego rodzaju nieautoryzowanych podwyżek płac[37] w stosunku do płac taryfowych, które kierownicy przedsiębiorstw będą zmuszeni dokonywać w celu utrzymania zatrudnienia w przedsiębiorstwach na odpowiednim poziomie lub przyciągnięcia specjalistów.
Tym bardziej że tego rodzaju praktyki nie mogą grozić poważniejszymi konsekwencjami, ponieważ CP nie jest w stanie kontrolować wszystkich bez wyjątku płac, gdyż byłoby to zadanie przekraczające jego fizyczne możliwości. Nieautoryzowane podwyżki płac mogą iść w parze z przekraczaniem przez przedsiębiorstwa limitów zatrudnienia. Może to być wynikiem celowych posunięć zmierzających do stworzenia przedsiębiorstwu dogodniejszych warunków wykonania planu produkcji w sytuacji, gdy praca stanowi jedyny czynnik produkcji, którego uzyskanie nie wymaga rozdzielnika[38].
Wystarczy, żeby kierownik przedsiębiorstwa wykazał dość talentów i pomysłowości w przekonywaniu władz zwierzchnich o konieczności przyznania mu dodatkowej gotówki lub zezwolenia na dodatkową konwersję depozytów na gotówkę na potrzeby płacowe. Zważywszy, że gospodarka planowa z natury rzeczy stawia cele produkcyjne przed finansowymi, wolno sądzić, że przydział dodatkowej gotówki zostanie udzielony przedsiębiorstwom, jeśli tylko ich kierownicy zdołają przekonać władze zwierzchnie, że od tego zależy wykonanie planów produkcji[39].
Skutki dwuszczeblowego negocjowania płac w dziedzinie monetarnej wydają się oczywiste. Najbardziej rzucający się w oczy jest brak możliwości skutecznego kontrolowania ruchu płac przy występowaniu luki płacowej, które przynajmniej w pewnym zakresie będą regulowane poza systemem centralnej kontroli. Musi to pociągać za sobą wzrost kosztów wytwarzania w tych dziedzinach produkcji, w których nieformalny wzrost płac będzie miał miejsce. Przy sztywnych planowanych cenach musi to doprowadzić do spadku lub zaniku rentowności w przedsiębiorstwach należących do tych dziedzin produkcji[40]. Stanie się to źródłem nacisków inflacyjnych. W gospodarce planowej nie musi to być równoznaczne z inflacją, tzn. ze wzrostem poziomu cen na rynku dóbr konsumpcyjnych[41]. CP może bowiem podtrzymywać te ceny na niezmienionym poziomie za pomocą systemu dotacji budżetowych[42].
W scentralizowanej gospodarce jest to możliwe do osiągnięcia w drodze przelewów pieniędzy z tych dziedzin produkcji, które są bardziej rentowne. Ale podtrzymywania poziomu cen przy rosnących kosztach nie da się na dłuższą metę utrzymać. Jeśli produkcja wypłaca ponadplanowe dochody, powstaje niebezpieczeństwo, że oparty na planie dochodów plan dostaw towarów rynkowych nie będzie w stanie zrównoważyć rzeczywistej siły nabywczej gospodarstw domowych. Sytuacja może się pogorszyć, gdy nieformalne podwyżki płac będą się rozprzestrzeniały na inne gałęzie produkcji. W końcu CP będzie zmuszony zarządzić podwyżkę cen, gdyż utrzymująca się nadwyżka dochodów grozi dezorganizacją rynku i jest niebezpieczna dla interesów rozwoju całej gospodarki10.
Jak więc widać, zjawisko dwuszczeblowości negocjowania płac może stać się w gospodarce planowej jedną z głównych przyczyn inflacyjnego ruchu cen w sektorze konsumpcyjnym. W rezultacie nie dający się skutecznie kontrolować wzrost stawek płac na szczeblu poszczególnych przedsiębiorstw, który przyczynia się do wzrostu bieżących dochodów niektórych gospodarstw domowych, może następnie stać się powodem spadku dochodów realnych lub źródłem poważnych trudności w dążeniu do utrzymania ich poziomu.
Rozprzestrzenianie się wzrostu płac
Negocjacje płacowe na szczeblu przedsiębiorstw mogą doprowadzić w gospodarce planowej do dysproporcji w strukturze płac. Znajdą one odzwierciedlenie w większym wzroście płac w jednych sektorach gospodarki w porównaniu z innymi. Grozi to w rzeczywistości niekontrolowanymi ruchami siły roboczej, co w gospodarce planowej może okazać się niebezpieczne w skutkach. Siła robocza będzie odpływała lub jej dopływ będzie niedostateczny w dziedzinach produkcji, w których poziom płac będzie względnie niski. Może to zagrozić wykonaniu planowych zadań produkcyjnych tych dziedzin, a tym samym narazić funkcjonowanie całego organizmu gospodarczego na dodatkowe tarcia. Naturalnie może temu zapobiec nieformalna podwyżka płac uzgodniona na szczeblu przedsiębiorstw. Jeśliby się jednak okazało, że nieautoryzowane podwyżki płac nie rozwiązują problemu, CP byłby zmuszony zarządzić podwyżkę płac w sektorach, które na skutek nieformalnych podwyżek płac, dokonywanych wcześniej gdzie indziej, pozostały pod tym względem w tyle. Co zresztą nie oznacza, że taki zabieg nie mógłby się stać źródłem nowych dysproporcji płacowych. Niemniej jednak CP będzie zmuszony to uczynić w celu utrzymania zatrudnienia koniecznego do wykonania zadań produkcyjnych, wyznaczonych tym sektorom. Można zatem wyobrazić sobie mechanizm niekontrolowanego wzrostu płac w gospodarce planowej, którego działanie opiera się na dwuszczeblowym ustalaniu płac, a który przy pełnym zatrudnieniu może drogą tzw. naśladownictwa płacowego rozprzestrzeniać się na całą gospodarkę. CP będzie zmuszony dostosowywać do tego swoje posunięcia, jeśli będzie mu zależało na uniknięciu ogołacania pewnych gałęzi produkcji z siły roboczej[43].
W gospodarce planowej naruszenie proporcji w strukturze płac, które daje impuls do rozprzestrzeniania się wyrównawczych podwyżek płac, niekoniecznie musi być spowodowane nieformalnymi, spontanicznymi ruchami płac. Może się ono pojawić również w wyniku kontrolowanych przez CP planowanych posunięć. CP może na przykład planować wyższy przyrost płac dla przyciągnięcia odpowiednio kwalifikowanej siły roboczej do gałęzi produkcji, na których w danym momencie szczególnie mu zależy. To samo może dotyczyć wybranych gałęzi produkcji, które mają dynamizować gospodarkę, a w których planuje się wysoki przyrost wydajności. Wreszcie może się to odnosić do przemysłów eksportowych, w których planowane zwiększenie przyrostu płac ma na celu aktywizację i podniesienie jakości produkcji, w szczególności w okresach spodziewanej ekspansji eksportu. Tak selektywnie planowany wzrost przyrostu płac w niektórych dziedzinach produkcji może doprowadzić do pojawienia się tzw. kominów płacowych. Kominy płacowe prędzej czy później będą musiały doprowadzić do powstania nacisków ze strony grup zatrudnionych, których płace nie wzrosły w tym samym stopniu. Mogą one przyjąć formę bezpośrednich żądań podwyżek płac prowadzonych kanałami związków zawodowych lub mogą się one przejawić w formie pośredniej w postaci ucieczki pracowników z gałęzi produkcji wykazujących względną stagnację płac. W rezultacie tych nacisków CP prędzej czy później będzie zmuszony przywrócić proporcje w globalnej strukturze płac przez odpowiednią ich podwyżkę w sektorach, które do tej pory były pod tym względem zaniedbane. W ten sposób będzie następowało pewne wyrównywanie tempa wzrostu płac w skali całej gospodarki.
Na mechanizm wyrównywania tempa wzrostu płac w skali całej gospodarki, który działa pod wpływem efektu naśladownictwa płacowego, może mieć wpływ mobilność siły roboczej. Jeśli mobilność siły roboczej jest mała, to mniejsze są szanse przepływania siły roboczej do przedsiębiorstw, w których można lepiej zarobić. Różnice w płacach plus mała mobilność siły roboczej wzmaga niezadowolenie, które prowadzi do silnego nacisku określonych grup zawodowych w kierunku podwyżki płac. Nie można jednak zapominać, że wszelkie przywileje i ułatwienia wynikające ze stałości pracy działają na rzecz zmniejszenia mobilności siły roboczej[44].
W tym kontekście mała mobilność siły roboczej posiada jeszcze jeden aspekt. Im mniejsza mobilność siły roboczej, tym bardziej zróżnicowane muszą być płace dla spowodowania niezbędnych jej przesunięć[45]. Ma to istotne znaczenie w przypadku wielkich przedsięwzięć inwestycyjnych lub przy powstawaniu nowych regionów uprzemysłowionych, które wymagają dopływu odpowiednio kwalifikowanej siły roboczej. Przy niskiej mobilności zapewnienie takim przedsięwzięciom odpowiedniej liczby ludzi będzie najprawdopodobniej wymagało większych wypłat aniżeli przy dużej mobilności siły roboczej.
Można więc powiedzieć, że w gospodarce planowej zarówno niekontrolowane, jak i kontrolowane ruchy płac rodzą tendencje do wyrównywania się tempa wzrostu płac w zasięgu ogólnej ich struktury[46]. Oznacza to, że drogą naśladownictwa płacowego wzrost płac w gałęziach, które pod tym względem przodują, rozprzestrzenia się na całość gospodarki. Wyklucza to możliwość trwałego utrzymania się sytuacji, w której więcej niż przeciętny wzrost płac w jakiejś gałęzi mógł towarzyszyć więcej niż przeciętnemu wzrostowi wydajności.
Wiele uniwersyteckich podręczników ekonomii zawiera wywody wskazujące na konieczność zachowania pewnych proporcji pomiędzy przyrostem wydajności a przyrostem płac nominalnych w celu uniknięcia inflacji. Chodzi o to, by przyrost płac nominalnych był utrzymany w granicach przyrostu wydajności. Otóż w praktyce gospodarowania mechanizm wyrównywania tempa przyrostu płac na podstawie naśladownictwa płacowego utrudnia lub wręcz uniemożliwia spełnienie postulatów wynikających z tej zasady. W warunkach współczesnej gospodarki występuje duże zróżnicowanie pomiędzy różnymi gałęziami produkcji pod względem przyrostu wydajności[47].
Wynika to z różnic w tempie postępu technicznego w różnych dziedzinach. Mechanizm rozprzestrzeniania wzrostu płac działa niezależnie od zmian w technice wytwarzania, które niesie postęp techniczny w poszczególnych gałęziach produkcji. Wzrost płac inicjujący działanie tego mechanizmu będzie z reguły następował w gałęziach o wysokiej dynamice wydajności lub w gałęziach, na których rozwoju CP szczególnie w danym momencie zależy. Natomiast wywołane tym naciski w kierunku podwyżek płac mogą wychodzić z gałęzi o względnie wolniejszym przyroście wydajności, a mogą również obejmować sektory, w których zdefiniowanie wzrostu wydajności jest trudne do osiągnięcia[48].
W rezultacie po rozprzestrzenieniu się podwyżek płac w skali całej gospodarki może się okazać, że w niektórych gałęziach przyrost płac nominalnych przekroczył przyrost wydajności, a w innych zachwiane zostały konieczne proporcje pomiędzy tymi wielkościami. Jeśli więc hipoteza o wyrównaniu się tempa wzrostu płac drogą naśladownictwa płacowego jest prawdziwa, to trudno wskazać, w jaki sposób można by było w dynamicznej gospodarce utrzymać przyrost płac w granicach przyrostu wydajności. Niespełnienie zaś tego warunku rodzi inflację. Oczywiście rozwiązaniem optymalnym byłoby, gdyby płace we wszystkich gałęziach produkcji mogły wzrastać w proporcji do następującego w nich wzrostu wydajności[49].
Przy zróżnicowanym tempie wzrostu wydajności nie da się jednak tego osiągnąć, gdyż musiałoby to prowadzić do zbyt wielkiego zróżnicowania płac, a przy pełnym zatrudnieniu byłoby nie do pogodzenia z konkurencją przedsiębiorstw o zdobycie pracowników do wykonania ich zadań planowych, połączoną z różną elastycznością podaży siły roboczej w różnych gałęziach produkcji[50].
W rzeczywistości utrzymanie proporcji pomiędzy przyrostem płac a przyrostem wydajności może okazać się niemożliwe również z innych powodów. W każdej gospodarce występują tzw. zanikające sektory, które odznaczają, się stagnacją w dziedzinie postępu technicznego lub pozostają w tyle za innymi sektorami z przyczyn naturalnych. Do tych ostatnich zalicza się z reguły przemysły wydobywcze, w których następuje wyczerpywanie się złóż kopalin[51]. Jeśli w interesie całej gospodarki będzie utrzymanie produkcji tych sektorów, to staną się one źródłem nacisków inflacyjnych. Wydajność w tych sektorach będzie musiała wykazywać względny spadek, natomiast wzrost płac może okazać się konieczny dla utrzymania zatrudnienia, tym bardziej że warunki pracy będą tam ulegały pogorszeniu w porównaniu z pozostałymi sektorami gospodarki. Naciski inflacyjne płynące z tego źródła będą tym silniejsze, im większe będzie zróżnicowanie wydajności pomiędzy sektorami dynamicznymi i zanikającymi[52].
Mechanizm rozprzestrzeniania się wzrostu płac w gospodarce planowej pozwala na wysnucie następujących wniosków. Ze względu na socjoekonomiczny charakter płac oraz tarcia wynikające z pełnego zatrudnienia, wzrostplac w poszczególnych gałęziach nie może być ściśle związany ze wzrostem wydajności. Tempo wzrostu płac w skali całej gospodarki będzie miało tendencję do wyrównywania się. Tendencja ta w połączeniu z występowaniem sektorów zanikających może uczynić niemożliwe utrzymanie przyrostu płac nominalnych w granicach przyrostu wydajności, tworząc tym samym naciski inflacyjne, które mogą przekształcić się w inflację.
Postęp techniczny
W świecie klasycznej nauki ekonomii hołdowano hipotezie, że postęp techniczny prowadzi do spadku poziomu cen, a w dalszej kolejności do wzrostu płac realnych. Tymczasem współcześnie w krajach wysoko uprzemysłowionych obserwuje się stały wzrost poziomu cen, pomimo że postęp techniczny następuje w niespotykanym dotychczas tempie. Przy bliższym zbadaniu wychodzi na jaw, że postęp techniczny ma również udział w tym modyfikującym dochody realne wzroście poziomu cen.
Postęp techniczny jest jednokierunkowym procesem narastania zmian w technice wytwarzania, które następują w miarę upływu czasu. Pociąga on za sobą wprowadzanie do produkcji coraz bardziej skomplikowanego i wyspecjalizowanego sprzętu technicznego, co wymaga coraz wyższych kwalifikacji od ludzi, którzy mają je obsługiwać. Toteż postępowi technicznemu musi towarzyszyć stopniowy wzrost poziomu kwalifikacji pracowników, pociągający za sobą wzrost poziomu zarobków. Tak więc, przesuwanie się w górę poziomu płac ma swoje źródło w postępie technicznym. Nie stoi to w sprzeczności z twierdzeniem, że postęp techniczny prowadzi do zmniejszenia nakładu czynników produkcji na jednostkę gotowego wyrobu. Zmniejszeniu ulega również nakład pracy, co oznacza wzrost wydajności pracy, a wyższa wydajność wynagradzana jest wyższą płacą. Jeśli postęp techniczny wymaga podnoszenia kwalifikacji i przynosi wzrost wydajności pracy, to łącznym jego efektem będzie wzrost poziomu płac.
W warunkach współczesnej gospodarki postęp techniczny daje efekt dochodowy, a nie cenowy, jak przypuszczali klasycy ekonomii. Co się wobec tego dzieje, gdy związanemu z postępem technicznym wzrostowi wydajności nie towarzyszy spadek cen, lecz wzrost dochodów? Otóż jeśli wydajność rośnie, a ceny nie ulegają odpowiedniej obniżce, rośnie udział płacy w cenie[53]. Wzrost udziału kosztów robocizny w cenie, będący wynikiem rozprowadzania korzyści postępu technicznego za pomocą mechanizmu dochodowego, staje się czynnikiem popychającym poziom cen w górę. Oznacza to, że produkcja wypłaca wyższe dochody nominalne na każdą jednostkę produkcji aniżeli dotychczas. Przypomina to w pewnym sensie przypadek tzw. produkcji nietrafionej, którą trzeba sprzedawać po niższej cenie niż ta, której spodziewano się uzyskać. Ponieważ cena spada, a koszt robocizny nie może się już zmniejszyć, wobec tego jego udział w cenie rośnie. Należy jednak dodać, że całe to rozumowanie w połączeniu z postępem technicznym ma znaczenie tylko o tyle, o ile istniejący popyt pozwala na nieobniżanie ceny. Jest to zresztą całkiem realne, jeśli się zważy, że rosnące dochody pieniężne pozwalają nie tylko na utrzymanie poziomu cen, ale także są w stanie wchłonąć pewną jego podwyżkę.
Postęp techniczny jest czynnikiem wzrostu wydajności pracy o decydującym znaczeniu[54]. Nie następuje on w sposób równomierny we wszystkich gałęziach produkcji. Zgodnie z dochodowym efektem postępu technicznego zarobki w gałęziach bardziej dynamicznych rosną szybciej aniżeli w gałęziach, gdzie postęp przebiega wolniej lub wykazuje stagnację. W ten sposób postęp techniczny staje się jednym z głównych czynników inicjuj ących proces rozprzestrzeniania się wzrostu płac drogą naśladownictwa płacowego, którego skutki zostały zbadane w poprzednim paragrafie.
Postęp techniczny przyczynia się w jeszcze inny sposób do zwiększenia dochodów pieniężnych, stwarzającego naciski na poziom cen. Otóż postęp techniczny jest jedną z istotnych przyczyn bezrobocia frykcyjnego. Ten rodzaj bezrobocia może pojawić się w każdej szybko rozwijającej się gospodarce bez względu na stosowane rozwiązania instytucjonalne. Bezrobocie frykcyjne wynika z rozbieżności pomiędzy strukturą popytu na siłę roboczą a strukturą jej podaży, która ma swoje źródło w postępie technicznym. Usługi pewnych specjalistów stają się niepotrzebne na skutek zmian w technice wytwarzania. Powoduje to niemożność obsadzenia pewnej liczby miejsc pracy, ponieważ nie ma odpowiednio kwalifikowanych pracowników; równocześnie zaś pewna liczba ludzi nie może znaleźć pracy, ponieważ nie mają oni kwalifikacji do obsadzenia wakansów. Wszystko to może stwarzać pewne niebezpieczeństwo w dziedzinie monetarnej. Bezrobocie frykcyjne będzie stwarzało nadwyżkę popytu na pracę określonych specjalistów, co daje pożywkę dla niekontrolowanych podwyżek płac. Dążenie do jego likwidacji, co w gospodarce planowej jest imperatywem, będzie związane ze zwiększeniem wypłat niezbędnych do sfinansowania przeszkolenia pracowników w nowych specjalnościach.
Import
W gospodarce otwartej wzrost kosztów produkcji, który zagraża dochodom realnym, niekoniecznie musi wypływać z kontrolowanych czy niekontrolowanych ruchów płac nominalnych. Jego źródłem może być wzrost kosztów importu[55].
Najbardziej oczywistą przyczyną wzrostu kosztów importu jest zwyżka cen dóbr importowanych. Oznacza to bowiem, że przy danym kursie waluty producenci krajowi zmuszeni są płacić za dostawy z importu więcej niż dotychczas. Musi to spowodować wzrost kosztów wytwarzania produktów, które zawierają importowane dobra. Stanowi to źródło nacisków w kierunku podnoszenia cen tych produktów. Jeśli nacisk ten będzie miał charakter trwały, prędzej czy później taka zwyżka musi nastąpić. Wzrost cen importowych wywołuje efekt kosztowy bez uruchamiania efektu dochodowego, jak to ma miejsce wówczas, gdy wzrost kosztów produkcji jest spowodowany wzrostem płac nominalnych. Dlatego wzrost cen wywołany wzrostem kosztów importu stanowi szczególne zagrożenie dla dochodów realnych ludności.
Wzrost cen dóbr importowanych może wynikać z różnych przyczyn. Jego źródłem może być wzrost popytu światowego na określone dobra przy mało elastycznej lub malejącej ich podaży, jak na przykład w przypadku wyczerpywania się pewnych zasobów. Może wypływać ze wzrostu płac, wymuszonego akcją związków zawodowych eksportera. Może mieć swoje źródła w polityce dyskryminacyjnej dostawców, którzy kontrolując międzynarodowy rynek danego dobra są zdolni wymusić na importerach akceptację wyższych cen. Wreszcie wzrost cen dóbr importowanych może wypływać z przesłanek politycznych. Jest to przypadek, gdy kraje eksporterów obejmują zakazem wywóz pewnych towarów do określonych krajów. Wówczas te ostatnie mogą być zmuszone do płacenia wyższych cen za te same towary, ale pochodzące z reeksportu.
Wzrost cen towarów importowanych może mieć swoje źródło we wzroście kosztów obsługi importu. Zalicza się do nich wzrost kosztów transportu oraz zwiększenie stawek ubezpieczeniowych.
Wzrost opłat za frachty może mieć źródła popytowe, jak i podażowe, podobnie jak w przypadku wszystkich innych towarów. Mogą wynikać ze wzrostu popytu światowego na usługi transportowe lub ze wzrostu kosztów własnych przedsiębiorstw transportowych, chociaż wzrost kosztów transportu może mieć przyczynę w wydłużaniu się tras komunikacyjnych. Wydłużanie się tych szlaków może wynikać z konieczności unikania obszarów objętych konfliktami zbrojnymi albo z konieczności przeniesienia się na bardziej odległe rynki zaopatrzenia.
Wzrost stawek ubezpieczeniowych najczęściej łączy się z występowaniem konfliktów zbrojnych w różnych częściach świata. Międzynarodowe rozprzestrzenianie się inflacji, które powstało w okresie II wojny światowej i bezpośrednio po niej, miało swoje źródło również w podniesieniu stawek ubezpieczeniowych spowodowanych zwiększeniem ryzyka w transporcie międzynarodowym[56]. Również konflikty zbrojne o znaczeniu lokalnym powodują podniesienie stawek ubezpieczeniowych w transporcie na terenach objętych konfliktem lub sąsiadujących z nimi.
Specyficznym źródłem wzrostu kosztów importu może stać się brak odpowiedniego zapasu dewiz lub nieregularny ich dopływ. Sprawia to, że importerzy krajowi zmuszeni są korzystać z różnych źródeł dostaw, dokonywać niewielkich zakupów, zawierać transakcje w ostatniej chwili, a niekiedy nawet korzystać z zakupów wprost ze statku znajdującego się na morzu na podstawie oferty wysyłanej drogą radiową. W takich wypadkach importer nie może mieć udziału w korzyściach, jakie daje znajomość konwencji oraz wyrobione stosunki na rynkach, na których się stale operuje. Nie mogą korzystać z rabatów, jakie uzyskuje stały nabywca przy masowych zakupach. Dokonywanie zakupów w ostatniej chwili lub drogą radiową wprost ze statku naraża importera na koszty wynikające ze złej jakości zakupionych towarów, której nie można było wcześniej sprawdzić.
Omówione przyczyny wzrostu cen importowych wprawdzie leżą poza zasięgiem kontroli CP, to jednak wpływają na wykonanie kontrolowanych przez niego planów. Wzrost kosztów importu bez względu na źródło, z którego pochodzi, musi być w ostatecznym rachunku przenoszony na ceny krajowe. Zwłaszcza że odpowiednie rozmiary produkcji muszą być utrzymane z uwagi na postulat pełnego zatrudnienia[57]. Wymuszony w ten sposób wzrost poziomu cen wpływa negatywnie i niezamierzenie na wysokość dochodów realnych. Wynika stąd, że faktyczny brak kontroli nad ruchem kosztów importu jest jeszcze jednym czynnikiem, który drastycznie ogranicza skuteczność kontroli płac realnych w gospodarce planowej.
W gospodarce planowej pewną rolę w kształtowaniu kosztów dóbr importowanych mogą mieć kursy waluty krajowej. W gospodarce tej kursy walutowe muszą mieć w większym lub mniejszym stopniu charakter arbitralny. Wynika to z faktu, że gospodarka planowa nie może dysponować walutą wymienialną, która jest koniecznym warunkiem ekonomicznej weryfikacjikursów. Oczywiście kursy ustalane przez CP są podstawą planowania. Można by nawet przyjąć, że w momencie ustalania kursu CP był doskonale poinformowany, to znaczy, że kurs ten odpowiada warunkom, jakie w tym momencie istniały. Ale kurs walutowy obowiązuje w całym okresie planowym, a zawsze może się zdarzyć, że w okresie tym warunki ulegną zmianie. Wówczas planowy kurs waluty przestaje odpowiadać rzeczywistym warunkom. Jeśli okaże się, że jest on zaniżony w stosunku do kursu rzeczywistego, wówczas przedsiębiorstwa korzystające z dostaw importowanych będą płaciły za nie w walucie krajowej więcej niżby to było konieczne, gdyby kursy walutowe dopasowywały się na bieżąco do zmiennych warunków handlu zagranicznego. Tak więc arbitralność kursów walutowych w gospodarce planowej może być przyczyną nacisków inflacyjnych w kraju[58].
Problem kursów walutowych jako źródła wzrostu kosztów importu posiada w gospodarce planowej jeszcze inny aspekt. Jak wiadomo, waluta takiej gospodarki nie uczestniczy w wymianie międzynarodowej, ponieważ nie jest wymienialna. Wszystkie płatności z tytułu importu dokonywane są w dewizach, jak zwykle, gdy rozliczenia z tytułu wymiany międzynarodowej następują na szczeblu centralnym, a nie na szczeblu przedsiębiorstwa. Otóż struktura zasobu dewiz, którymi dysponuje gospodarka planowa, może stać się przyczyną wzrostu kosztów importu. Może to mieć miejsce wówczas, gdy kursy dewiz, które przeważają w strukturze dopływającego ich strumienia, spadają w stosunku do dewiz, którymi płaci się za import lub – co na to samo wychodzi – gdy podniesie się kurs waluty kraju, z którego import pochodzi[59].
Wzrost kosztów importu może skłaniać w wielu wypadkach do przedsiębrania pewnych posunięć w celu ograniczenia importu. Najczęściej przybierają one formę produkcji antyimportowej. Ale mogą również polegać na zmniejszaniu importu surowców przez bardziej oszczędne ich używanie, czy też przez zastępowanie nakładów surowca nakładami pracy. Przedsięwzięcia te, jakkolwiek ograniczają wydatki dewizowe, niekoniecznie muszą eliminować naciski inflacyjne[60]. Różnica pomiędzy inflacją, która wynika ze wzrostu kosztów importu, a inflacją, którą rodzi produkcja antyimportowa, polega na odmienności czynników generujących tendencje inflacyjne.
Rozważmy przypadek działalności antyimportowej, który polega na bardziej ekonomicznym wykorzystaniu importowanych surowców w celu zmniejszenia wydatków dewizowych na finansowanie importu. Może to dotyczyć dwóch przypadków. Pierwszy, kiedy następuje dodatkowe zatrudnienie w celu zaoszczędzenia importowanych surowców (np. dodatkowe zatrudnienie przy odzyskiwaniu surowców z odpadów produkcyjnych, czyli surowców wtórnych). W warunkach pełnego zatrudnienia z reguły oznacza to pracę w godzinach nadliczbowych. Drugi przypadek odnosi się do oszczędzania surowców przez zatrudnionych w normalnym wymiarze godzin[61]. W obu przypadkach następuje wzrost udziału kosztów robocizny w kosztach produkcji, ponieważ rosną płace.
W pierwszym przypadku wzrastają płace w przedsiębiorstwach, stosujących tego typu oszczędności, co zwiększa wysokość zarobku wypłaconego w związku z produkcją każdej sztuki wyrobu. Chociaż oszczędzanie surowca pozwala na wyprodukowanie dodatkowych jednostek gotowego wyrobu, to jednak wytworzenie każdej z nich jest związane z dodatkowymi kosztami robocizny. Przyrost produkcji wynikły z oszczędzania surowców nie absorbuje przyrostu kosztów robocizny, ponieważ odzyskanie surowców wtórnych wymaga dodatkowych wypłat. W warunkach pełnego zatrudnienia nadwyżka ta będzie większa niż przy jego braku. Albowiem przedsiębiorstwa mogą być zmuszone do korzystania z pracy swoich pracowników w godzinach nadliczbowych, która jest wyżej opłacana aniżeli praca wykonywana w czasie normalnym.
W drugim przypadku oszczędności surowca importowanego również mogą się łączyć ze wzrostem udziału płac w kosztach produkcji. Oszczędności te mogą stać się podstawą do wypłacania różnego rodzaju premii, na rzecz tych, którzy się do nich przyczynili[62]. W zależności od tego, w jakim stosunku będzie pozostawała wysokość wypłaconych premii do wartości zaoszczędzonego surowca liczonej w walucie krajowej, wzrost udziału kosztów robocizny w koszcie produkcji będzie przedstawiał różną wielkość. W krańcowych przypadkach wzrost udziału kosztu robocizny może prowadzić do wzrostu kosztu jednostkowego. Będzie to miało miejsce wówczas, gdy dla wywołania odpowiednich oszczędności importowanych surowców niezbędna wysokość premii przekroczy równowartość zaoszczędzonego surowca. W gospodarce planowej tego rodzaju sytuacja jest zupełnie realna. Gdy wystąpią niedobory dewiz (co jest zresztą z reguły główną przyczyną przedsięwzięć antyimportowych), naturalne dla gospodarki planowej priorytety w dążeniu do realizacji celów produkcyjnych w wymiarze fizycznym mogą skłaniać CP do poważnych wypłat, aby wywołać odpowiednie oszczędności importowanych surowców. Tak więc oszczędności importowanych surowców prowadzą do zmniejszenia wydatków dewizowych gospodarki kosztem zwiększenia wypłat w walucie krajowej.
Warto przy tym zauważyć, że wzrost udziału pracy w koszcie produkcji spowodowany oszczędnościami importowanych surowców może przenosić się na ceny nie tylko w sposób bezpośredni, ale także pośrednio poprzez wzrost dochodów. Wzrost dochodów, który nastąpił w związku z dodatkowymi wypłatami, z biegiem czasu rodzi dochody wtórne zgodnie z mechanizmem mnożnikowym[63]. W warunkach pełnego zatrudnienia proces mnożni -kowy w określonych okolicznościach staje się przyczyną inflacji, przy czym im wyższy mnożnik, tym większy efekt inflacyjny początkowej oszczędności importowanego surowca[64]. Podobne skutki może wywołać produkcja antyimportowa, która polega na zastępowaniu dóbr importowanych dobrami produkowanymi w kraju. Wymaga to najczęściej przygotowania produkcji od początku, tj. opracowania dokumentacji produkcji, przygotowania prototypów oraz przeprowadzenia pewnych inwestycji. Wszystko to łączy się z wypłatą dodatkowych pieniędzy, które rodzą procesy mnożnikowe.
Ceny administrowane
W gospodarce planowej, gdzie zostaje ograniczona rola rynku w formowaniu cen, mają one charakter cen administrowanych[65]. Ceny administrowane są to takie ceny, które są ustalane albo przez przedsiębiorstwo, albo przez organ państwowy i które mogą być utrzymane – jeśli nie odbiegają zbytnio od pewnego poziomu – przez pewien krótszy lub dłuższy okres niezależnie od zmiennych warunków rynkowych[66]. Z natury swej są one względnie nieczułe na zmiany popytu: są natomiast bardzo czułe na zmiany kosztu[67]. Można zatem wysunąć pogląd, że podstawową funkcją cen administrowanych jest funkcja pokrywania kosztu[68], którą w odniesieniu do gospodarki planowej należałoby uzupełnić o funkcje akumulacji. Akumulacja budżetowa bowiem w gospodarce planowej zawiera się w formule ceny, w postaci podatku pośredniego[69]. Tak więc ceny administrowane nie są cenami rynkowymi, których podstawowymi funkcjami są: funkcja alokacji środków i funkcja wyczyszczania rynku. Nie są one również tym samym, co ceny monopolowe, które w istocie są również cenami rynkowymi zapewniającymi dodatkowy zysk w krótkich odcinkach czasu[70]. Ceny administrowane nie są więc cenami wyczyszczającymi rynek ani maksymalizującymi zyski. Nie są one bowiem elastyczne względem zmiennych warunków rynkowych, ponieważ ustala się je na podstawie mechanizmów biurokratycznych, a nie na podstawie automatyzmu rynkowego.
W systemie cen administrowanych każda podwyżka kosztów będzie rodziła tendencję do zwyżki poziomu cen. W ten sposób może pojawić się inflacja przy braku nadwyżki popytu. W istocie ceny administrowane są koniecznym warunkiem występowania inflacji typu podażowego. W przeciwnym razie trudno byłoby sobie wyobrazić, w jaki sposób wzrost kosztów mógłby stać się przyczyną inflacji przy braku nadwyżki popytu pieniężnego. Wzrost kosztów oraz ceny administrowane stanowią „siostry syjamskie” procesu inflacyjnego typu podażowego.
W skali całej gospodarki wzrost cen administrowanych będzie miał swoje główne źródło we wzroście kosztów robocizny. Z punktu widzenia ruchu poziomu cen koszty robocizny w ujęciu agregatowym mają znaczenie decydujące, koszty materiałowe bowiem wzajemnie się znoszą w transakcjach w skali całej gospodarki[71], z wyjątkiem oczywiście kosztów materiałów importowanych. Nie zmienia to faktu, że to, co dla całej gospodarki będzie wzrostem kosztu robocizny, dla poszczególnych przedsiębiorstw może przybrać formę wzrostu kosztów materiałowych. Jeśli na skutek wzrostu płac wzrosną ceny surowców i materiałów, to dla przedsiębiorstw przerabiających je będzie to oznaczało wzrost kosztów materiałowych. Nie dotyczy to wzrostu cen materiałów importowanych. W tym wypadku będzie to wzrost kosztów materiałowych zarówno dla poszczególnych przedsiębiorstw, jak i dla całej gospodarki. Nie wyklucza to jednak możliwości, że ma to swoje źródło we wzroście kosztów robocizny za granicą.
Ponieważ podstawową funkcją cen administrowanych jest pokrywanie kosztu, można powiedzieć, że zakładają one następującą sekwencję: wzrost kosztów robocizny pociąga za sobą w następnej kolejności wzrost cen. Trzeba się nad tym bliżej zastanowić. Nietrudno sobie wyobrazić wzrost kosztów robocizny, który może być zabsorbowany przez istniejącą cenę. Jak wobec tego wyjaśnić przytoczoną wyżej sekwencję? Otóż wzrost kosztu robocizny w skali całej gospodarki powoduje wzrost udziału dochodów indywidualnych w dochodzie społecznym, co przy danych cenach zmniejsza rozmiary akumulacji budżetowej. Ponieważ w gospodarce planowej akumulacja budżetowa jest głównym źródłem finansowania pełnego zatrudnienia, zmniejszenie jej grozi naruszeniem podstawowego postulatu tej gospodarki. Tak więc w zmieniających się warunkach gospodarowania wzrost poziomu płac prędzej czy później musi wywołać wzrost poziomu cen administrowanych. To samo dotyczy wzrostu kosztów importu. Jest to prawdziwe, nawet jeśli przyjąć, że gospodarka planowa ma lepsze możliwości dotowania poszczególnych dziedzin produkcji aniżeli gospodarka rynkowa.
Jakkolwiek w gospodarce planowej ustalanie cen administrowanych opiera się na zasadzie pokrywania kosztów społecznych (koszty produkcji + akumulacja budżetowa) nie znaczy to, że mogą być one całkowicie niezależne od wpływu popytu. Byłoby to zresztą niemożliwe, ponieważ żadna rzeczywista cena nie może być całkowicie oderwana od warunków rynkowych. Problem polega jednak na tym, że ceny ustalone na podstawie kalkulacji kosztowej, jeśli zbytnio nie odbiegają od pewnego poziomu, mogą przez pewien czas utrzymać się niezależnie od przesunięć w popycie. Dlatego wolno sądzić, że w gospodarce planowej ceny administrowane będą ustalane tak, by zapewnić zbilansowanie popytu z podażą na dłuższy czas[72], co byłoby zresztą zgodne z bilansową techniką planowania. Ale gdy z biegiem czasu zmiany popytu na poszczególnych rynkach powodują zbytnie odbieganie cen administrowanych od wspomnianego wyżej krytycznego poziomu, niezbędna staje się ich korekta. Utrzymywanie cen administrowanych na stałym poziomie musiałoby w końcu doprowadzić do rozbudowy systemu dotacji, którego nie dałoby się dłużej utrzymać, a w dalszej konsekwencji do dezorganizacji całej gospodarki. Wskazuje to na nieuchronny długofalowy wpływ zmian w popycie na ceny administrowane.
W istocie, w systemie cen administrowanych sprawy uległy odwróceniu w porównaniu z hipotezami szkoły neoklasycznej. Alfred Marshall utrzymywał, że popyt wpływa na ceny głównie w krótkim okresie, podczas gdy warunki podaży wpływają na cenę głównie w dłuższym okresie[73]. Tymczasem w przypadku cen administrowanych popyt wpływa na cenę raczej w ciągu dłuższego czasu.
Jak już wspomnieliśmy wcześniej, ceny administrowane nie spełniają funkcji wyczyszczania rynku, ponieważ nie zmieniają się wraz ze zmianami w warunkach popytu i podaży. Przy ich ustalaniu administratorzy kierują się motywem pokrycia kosztu i zapewnienia akumulacji budżetowej. Nie oznacza to – jak wiemy – że ceny administrowane mogą być całkiem nieczułe na zmiany warunków rynkowych (byłoby to niemożliwe ze względu na wymogi racjonalnej gospodarki), tylko że w przypadku cen administrowanych zmiany warunków rynkowych przenoszone są na ceny na podstawie specjalnych decyzji, a nie automatycznie. Musi to z natury rzeczy następować z pewnym opóźnieniem, a jednocześnie ewentualne podwyżki cen administrowanych mogą wykazywać tendencję do pozostawania poniżej cen, które by się ukształtowały na podstawie mechanizmu rynkowego. Hipotezę tę uzasadnia fakt, że mechanizm cen administrowanych nie jest mechanizmem anonimowym, lecz opiera się na decyzjach ludzi, którzy mogą się czuć za nie odpowiedzialni.
Opóźnienie w dostosowaniu cen do zmiennych warunków rynkowych może wynikać z różnych powodów. Może to być wynik zwykłej inercji biurokratycznej lub potrzeby uzgadniania stanowisk, gdy decyzje podejmowane są kolegialnie. Powodem opóźnień może być przekonanie, że zmiana warunków ma charakter przejściowy, a powrót do stanu poprzedniego jest tylko kwestią czasu. Każda podwyżka cen jest posunięciem niepopularnym, ponieważ zagraża dochodom realnym ludności. Władze będą się starały w miarę możności ich unikać, gdyż angażują one autorytet rządu. W gospodarce planowej trudniej rządowi podejmować niepopularne decyzje gospodarcze niż w gospodarce zdecentralizowanej. Przy braku planu nie ma kryterium, na podstawie którego społeczeństwo ocenia funkcjonowanie rządu jako agencji zarządzającej gospodarką społeczną [N. Chamberlain, Prwate and Public Planning, London 1965, s. 95].
W gospodarce planowej ceny administrowane są narzędziem ułatwiającym przenoszenie wzrostu kosztów na ceny, powodując wzrost ich poziomu na rynku dóbr konsumpcyjnych. Badania nasze wykazały, że w rzeczywistym zmieniającym się świecie gospodarka planowa, starająca się utrzymać ciągłość pełnego zatrudnienia, nie jest w stanie uniknąć wzrostu płac nominalnych, powodującego zwiększenie się udziału kosztów robocizny w kosztach wytwarzania. Składają się na to różne przyczyny, z których jedne mogą być poddane kontroli, inne natomiast nie. Wzrost kosztów wytwarzania powoduje również wzrost kosztów importu. W rezultacie w gospodarce planowej nie da się uniknąć kontrolowanego bądź wymuszonego wzrostu poziomu cen w sektorze konsumpcyjnym, który w każdym wypadku zagraża dochodom realnym gospodarstw domowych.
Dochody realne II
W poprzednim rozdziale staraliśmy się zbadać zagrożenia dla dochodów realnych gospodarstw domowych, które mogą wynikać z nacisków inflacyjnych, spowodowanych wzrostem kosztów produkcji, w szczególności zaś wzrostem kosztów robocizny i importu. W tym rozdziale przedmiotem naszych rozważań w dalszym ciągu będzie zagadnienie dochodów realnych w gospodarce planowej. Postaramy się jednak spojrzeć na nie z innej strony. Spróbujemy się mianowicie przekonać, czy w gospodarce planowej zagrożenie dla dochodów realnych gospodarstw domowych może przyjść od strony tendencji inflacyjnych mających swoje źródło w nadwyżce popytu pieniężnego na rynku dóbr konsumpcyjnych.
Inwestycje
W gospodarce wymiennopieniężnej inwestycje mają podwójny charakter. W wyniku procesów inwestycyjnych dobra produkcyjne przekształcają się w nowe moce produkcyjne, równocześnie zaś wydatki pieniężne związane z inwestycjami tworzą dochody pieniężne ludzi zajmujących się ich realizacją[74]. Warto jednak pamiętać, że ta dwoistość odnosi się jedynie do inwestycji produkcyjnych, inwestycje nieprodukcyjne bowiem dają tylko efekt dochodowy.
Odróżnienie efektu produkcyjnego od efektu dochodowego inwestycji stwarza dogodny punkt wyjścia do interpretacji tendencji inflacyjnych we współczesnej gospodarce, które mają swe przyczyny w nadwyżce popytu pieniężnego.
Nie wymaga specjalnego dowodu twierdzenie, że czas ujawniania się efektu produkcyjnego różni się od czasu ujawniania się efektu dochodowego. Musi upłynąć mniej lub więcej czasu zanim przedsięwzięcia inwestycyjne doprowadzą do zwiększenia mocy produkcyjnych, które po wejściu do eksploatacji doprowadzą do wzrostu produkcji i spływu dodatkowej ilości dóbr konsumpcyjnych na rynek[75]. Dochody pieniężne natomiast wypłacane w związku z tymi inwestycjami pojawiają się na bieżąco zanim pojawi się dodatkowa ilość dóbr na rynku[76]. Powstaje zatem swoista luka czasowa pomiędzy działaniem efektu produkcyjnego i efektu dochodowego inwestycji, która będzie tym większa, im dłuższy cykl poszczególnych przedsięwzięć inwestycyjnych i im większy udział w ogólnej strukturze inwestycji mają inwestycje w sektorze kapitałowym. Występowanie tej luki może stać się odpowiedzialne za to, że dochody wypłacane przez inwestycje przekształcą się w nadwyżkę popytu pieniężnego. Hipoteza ta wymaga wszakże bliższego zbadania.
Uwzględniając czynnik czasu, dochody pieniężne wypłacane przez inwestycje można podzielić na dwie części. Pierwszą stanowią dochody płynące z nakładów inwestycyjnych, których wysokość odpowiada kwotom wydatkowanym w okresach poprzednich. Drugą natomiast stanowią dochody, które płyną z przyrostu wydatków inwestycyjnych, następujących w miarę upływu czasu. W pierwszym wypadku dane wydatki inwestycyjne nie powodują zmian w wolumenie dochodów pieniężnych ludności. Natomiast przyrost wydatków inwestycyjnych jest przyczyną zmian w wolumenie tych dochodów, powodując wielokrotny ich wzrost w stosunku do przyrostu tych wydatków. Liczba określająca stosunek przyrostu wolumenu dochodów pieniężnych do przyrostu wydatków inwestycyjnych znana jest w nauce ekonomii pod nazwą mnożnika inwestycyjnego[77].
Innymi słowy, przyrosty dochodów pieniężnych płynące z przyrostów wydatków inwestycyjnych są wielokrotnością tych ostatnich. W wyniku bowiem procesu mnożnikowego część dochodów zarobionych pierwotnie w sektorze inwestycyjnym przekształca się w dochody wtórne osób zatrudnionych przy produkcji i dystrybucji dóbr konsumpcyjnych. Tak więc wydatki na inwestycje przekształcają się w dochody nominalne gospodarstw domowych, przy czym górna część tych wydatków, tzn. ich przyrost, tworzy w postaci dochodów swoją wielokrotność. Nie można jednak spodziewać się, że ludzie będą czekali z wydawaniem tych dochodów aż do chwili, gdy rozpocznie się spływ dodatkowej masy towarów, które pojawią się w wyniku eksploatacji nowych mocy produkcyjnych powołanych do życia przez inwestycje, które wypłaciły te dochody. Wolno raczej sądzić, że poważna część tych dochodów będzie wydawana na zakupy bieżące jeszcze przed nadejściem tej chwili. W stanie pełnego zatrudnienia będzie to musiało wywołać naciski inflacyjne. Pojawi się bowiem nadwyżka popytu pieniężnego, która do chwili spływu dodatkowych towarów na rynek nie będzie mogła być niczym zrównoważona, chyba że gospodarka per saldo zaciągnie kredyt zagraniczny na zakup dóbr konsumpcyjnych.
Powyższe uwagi na temat dochodowej funkcji inwestycji należy traktować jako niezbędne wprowadzenie do rozważenia szczególnego przypadku, jakim jest gospodarka planowa.
Gospodarka planowa z mocy samego założenia utrzymuje ciągłość pełnego zatrudnienia, tzn. utrzymuje się stale na poziomie maksimum produkcji. Stwarza to sytuację, w której przyrost wydatków inwestycyjnych musi rodzić tendencje inflacyjne. Rozważmy to dokładniej. Zrealizowane na podstawie wcześniej opracowanego planu inwestycje zwiększają moce produkcyjne, które w następnych momentach mogą być wykorzystane do zwiększenia produkcji i zatrudnienia. Część tych nowych mocy produkcyjnych może być przeznaczona na cele produkcji inwestycyjnej, czyli cele akumulacji. Jeśli teraz planowana wielkość wydatków inwestycyjnych będzie w kolejnych latach taka sama, nie nastąpi kumulatywny wzrost dochodów nominalnych, ponieważ nowe inwestycje będą finansowane z oszczędności, które odpowiadają części nowych mocy produkcyjnych przeznaczonych na cele produkcji inwestycyjnej. Zapewni to pełne wykorzystanie wcześniej kreowanych mocy produkcyjnych, równocześnie zaś pozwoli uniknąć nacisków inflacyjnych. Model ten może być jednak spełniony, gdy przyrost naturalny i tempo pojawiania się nowych konstrukcji technicznych jest tego rodzaju, że dla zapewnienia pełnego zatrudnienia i modernizacji aparatu wytwórczego wystarczy inwestować stale te same sumy pieniędzy. Rzeczywistość gospodarcza jest jednak znacznie bardziej skomplikowana. W rzeczywistości zarówno przyrost naturalny, jak i tempo postępu technicznego są zmiennymi czasowymi, które najczęściej powodują konieczność zwiększania wydatków inwestycyjnych. Planując zatem wzrost wydatków inwestycyjnych, CP musi się liczyć z kumulatywnym narastaniem dochodów nominalnych jako wynikiem działania mnożnika, przy czym działanie mnożnika będzie miało tendencję do tworzenia nacisków inflacyjnych, ponieważ gospodarka planowa zakłada pełne zatrudnienie.
Dla jaśniejszego przedstawienia dalszych wywodów wypada zrobić w tym miejscu dygresję dotyczącą zagadnienia okresu realizacji procesu mnożnikowego, tzn. czasu potrzebnego do całkowitego przekształcenia przyrostu wydatków inwestycyjnych we wzrost strumienia dochodów nominalnych[78].
Formułując swoją teorię mnożnika inwestycyjnego, Keynes prawie całkowicie pominął problem czasu. Nie badał dokładnie opóźnień w działaniu mechanizmu mnożnikowego. Przyjął, że okres upływający pomiędzy kolejnym wpływem dochodów jest jednakowy dla wszystkich jego odbiorców. Stąd upraszczające założenie, że wszystkie wydatki konsumpcyjne opóźniają się o jeden okres dochodowy[79], jest to dość arbitralna i odbiegającaod rzeczywistości hipoteza. Keynes miał jednak prawo oprzeć się na niej, ponieważ jego metoda jest metodą statystyki porównawczej, w której zagadnienie wszelkich opóźnień jest wykluczone na zasadzie zwykłej logiki. Rozważania nad skutkami pewnych zmian w dopływie dochodów sprowadzają się tu do zbadania prostych relacji pomiędzy wzrostem wydatków inwestycyjnych a przyrostem wolumenu dochodów. Nie oznacza to wszakże, że teoria mnożnika nie przedstawia żadnej praktycznej wartości. Wprost przeciwnie, jest ona bardzo cennym narzędziem badania rzeczywistości gospodarczej, pod warunkiem że zostanie bardziej realistycznie potraktowana i uzupełniona zagadnieniem opóźnień[80].
Mnożnik z samej swej istoty jest pojęciem dynamicznym. Działanie jego mechanizmu rozciąga się w czasie, co wymaga uwzględnienia konsekwencji wynikających z tego faktu. Dochody płynące z przyrostu wydatków inwestycyjnych nie spływają do swoich odbiorców w jednakowych odstępach czasu. Poza tym rozdział tych dochodów nie jest jednakowy. Jedni otrzymują mniej z tego źródła, inni więcej. Wydawanie tych dochodów następuje z niejednakowym opóźnieniem. Krańcowa skłonność do konsumpcji różnych jednostek dochodowych w tym samym czasie bywa różna. Bywa ona różna dla tych samych jednostek w różnych okresach. Może się wreszcie różnić w kolejnych etapach procesu mnożnikowego. Jeśli się weźmie to wszystko pod uwagę, znika zadziwiająca prostota formuły matematycznej, przedstawiającej relacje pomiędzy przyrostem wydatków inwestycyjnych a przyrostem wolumenu dochodów pieniężnych. Powróćmy do naszych właściwych rozważań.
Okres realizacji procesu mnożnikowego nabiera istotnego znaczenia, gdy przyrost wydatków inwestycyjnych następuje w warunkach pełnego zatrudnienia, co musi stanowić typowy przypadek w gospodarce planowej. Przyrost ten nie ma wówczas pokrycia we wcześniej kreowanych mocach produkcyjnych, ponieważ dopiero w wyniku tych wydatków nowe moce powstaną. Inaczej mówiąc, wzrost wydatków inwestycyjnych przy pełnym zatrudnieniu oznacza pewne wyprzedzenie przyrostu dochodów w stosunku do przyrostu produkcji mogącej stanowić pokrycie dla tego pierwszego. W tej sytuacji stabilizacja monetarna będzie zależała w przeważającej mierze od stosunku okresu mnożnikowego do cyklu inwestycyjnego. W gospodarce planowej, podobnie jak w każdej gospodarce pieniężnej, okres realizacji procesu mnożnikowego będzie zależał od indywidualnego stosunku poszczególnych gospodarstw domowych do wydawania i oszczędzania zarobionych pieniędzy[81].
W gospodarce tej źródłem dochodów są płace otrzymywane za wykonywaną pracę. Można zatem przyjąć, że okresem dochodowym jest okres dwóch tygodni lub jednego miesiąca. Jeśli więc bieżące wydatki konsumpcyjnenastępują w czasie po otrzymaniu dochodów, można by stąd wnosić, że w gospodarce planowej proces mnożnikowy przebiega stosunkowo szybko, przyjmując, że wydatki na konsumpcję bieżącą pokrywają się z okresem dochodowym. W rzeczywistości problem jest nieco bardziej skomplikowany, niżby się to mogło wydawać na pierwszy rzut oka. W przypadku mechanizmu mnożnikowego nie chodzi o wydatki konsumpcyjne z otrzymywanych dochodów, lecz o wydatki z przyrostu dochodów. Jeśli przyrost dochodów indywidualnych pochodzących z przyrostu wydatków inwestycyjnych jest udziałem grup zawodowych o stosunkowo wysokich płacach, to dodatkowo zarobione pieniądze mogą być stosunkowo wolniej wydawane. Może minąć kilka czy nawet kilkadziesiąt okresów dochodowych, zanim zaczną one wydawać te pieniądze. Może się zdarzyć, że będą one wydane po zakończeniu cyklu inwestycyjnego, z którym związany był przyrost tych dochodów. Rzecz będzie się miała odwrotnie, gdy przyrost dochodów płynący z przyrostu wydatków inwestycyjnych stanie się głównie udziałem ludzi o niskich dochodach. Trzeba jednakże pamiętać, że w każdym z tych przypadków w różnych okresach mogą przeważać różne tendencje. W rezultacie nie da się dokładnie określić, jak długo w konkretnych warunkach miejsca i czasu trwać będzie okres realizacji procesu mnożnikowego. W gospodarce planowej CP wie, jaki będzie przyrost wydatków inwestycyjnych, ponieważ jest to przedmiotem jego własnych decyzji. Nie może natomiast dokładnie wiedzieć, jaki będzie efekt dochodowy przyrostu tych wydatków, albowiem nie jest w stanie określić, z jaką szybkością będzie działał mechanizm mnożnikowy[82].
Opieranie się zaś na danych dotyczących przeszłości niekoniecznie musi dawać właściwe rozwiązania. W ekonomii wszelkie tego rodzaju dane mają charakter ex post, nigdy nie ma pewności, że to, co miało miejsce w przeszłości, powtórzy się w przyszłości. Zmieniają się warunki, zmieniają się ludzie i ich motywacje, zmienia się ich stosunek do wydawania i oszczędzania zarobionych pieniędzy. CP może w miarę dokładnie planować długość cykli inwestycyjnych, nie może tego samego osiągnąć w stosunku do długościcyklu mnożnikowego, ponieważ czynniki, od których to zależy, znajdują się poza zakresem jego bezpośredniej kontroli. Dlatego przyrost wydatków inwestycyjnych może w gospodarce planowej powodować naciski inflacyjne w formie nadwyżki popytu pieniężnego wynikającego z nadwyżki dochodów[83].
Dla ścisłości należy dodać, że jakkolwiek przyrost dochodów stanowi wielokrotność przyrostu wydatków inwestycyjnych, a przyrost zdolności wytwórczych tylko jego ułamek, to jednak przyrost dochodów pochodzi jedynie od górnej warstwy wydatków inwestycyjnych (ich przyrostu), podczas gdy przyrost mocy produkcyjnych pochodzi od całości wydatków inwestycyjnych. Ponadto przyrost dochodów ma charakter zanikający, natomiast przyrost zdolności wytwórczych ma charakter trwały. Znaczy to, że jeśli z roku na rok nie będzie przyrostu wydatków inwestycyjnych, kumulatywny przyrost dochodów wynikający z poprzednich przyrostów inwestycji wyczerpie się i mechanizm mnożnikowy przestanie działać. Natomiast przyrost zdolności produkcyjnych będzie miał miejsce również wówczas, gdy wydatki inwestycyjne pozostaną stale na tym samym poziomie. Ale jeżeli dodatni przyrost naturalny oraz postęp techniczny będą wymagały stałego przyrostu wydatków inwestycyjnych dla utrzymania pełnego zatrudnienia, procesy mnożnikowe będą stale od nowa zasilane, „produkując” inflację[84].
W gospodarce planowej istnieje także możliwość, że procesy mnożnikowe będą zasilane przez niekontrolowany przyrost wydatków inwestycyjnych. Centralizacja decyzji inwestycyjnych sprawia, że na ośrodek dyspozycyjny spada odpowiedzialność za wybór, przygotowanie i realizację wszystkich przedsięwzięć inwestycyjnych w kraju. Jest to gigantyczne zadanie, które wymaga koordynacji pracy tysięcy ludzi i setek przedsiębiorstw. Jest rzeczą niepojętą, by można było skutecznie kontrolować z jednego centralnego ośrodka cały program inwestycyjny gospodarki zarówno na etapie przygotowania, jak i realizacji. W tych warunkach zawsze może się zdarzyć, na zasadzie zwykłego niedopatrzenia (nie mówiąc o złej woli), że kosztorysy szacowane będą zbyt nisko lub planowane cykle inwestycyjne okażą się zbyt krótkie[85]. W czasie realizacji konkretnych przedsięwzięć inwestycyjnych zawsze mogą wystąpić zakłócenia natury technicznej, zwiększające ich koszty i przesuwające czas oddania ich do eksploatacji. Wynika stąd, że wysunięte wcześniej twierdzenie wymaga pewnego uściślenia. CPmoże dokładnieznać planowany przyrost wydatków inwestycyjnych, nie może natomiast dokładnie wiedzieć, jaki będzie ich rzeczywisty przyrost.
Na zakończenie wypada zwrócić uwagę na jeszcze jedną kwestię. Decyzje inwestycyjne podejmowane są w warunkach niepewności. Nie można zatem wykluczyć możliwości, że niektóre z tych decyzji okażą się chybione, tzn. pewne moce produkcyjne okażą się niepotrzebne. Gospodarka planowa jest szczególnie narażona na niebezpieczeństwo takich błędów, ponieważ nie można tu stworzyć systemu wyspecjalizowanych przewidywań, które są niezbędnym oparciem dla decyzji podejmowanych w warunkach niepewności. Pieniądze wtłoczone do gospodarki za pośrednictwem chybionych inwestycji będą stanowiły trwałą nadwyżkę w stosunku do realnej produkcji, ponieważ powołane do życia nowe moce produkcyjne nie będą mogły być wykorzystane. Podobny w pewnym sensie efekt przynoszą inwestycje nieprodukcyjne, które wypłacają dochody mogące inicjować procesy mnożnikowe, ale nie dają równoważącego je dopływu dóbr.
Eksport
Eksport podobnie jak inwestycje wywołuje efekt dochodowy. Pod tym względem występują pomiędzy nimi wyraźne analogie. W obu wypadkach czynniki produkcji służą do wytworzenia produktu, który nie dostaje się bezpośrednio do rąk konsumenta (krajowego). Podobnie jak w przypadku inwestycji, dochody wypłacane przez produkcję eksportową kreują siłę nabywczą, która na razie nie ma pokrycia w dopływie dóbr konsumpcyjnych na rynek. W przypadku inwestycji trzeba czekać na strumień nowych dóbr do czasu, aż dobra produkcyjne zostaną przekształcone w drodze procesu inwestycyjnego w nowe moce wytwórcze w sektorze konsumpcyjnym. W przypadku eksportu dobra wyprodukowane w kraju nie pojawią się na rynku wewnętrznym,, ponieważ ich przeznaczeniem jest rynek zagraniczny. Nie znaczy to, że dochody wypłacane przez produkcję eksportową muszą powodować naciski inflacyjne. Nie będzie to miało miejsca, gdy do kraju importuje się w tym samym czasie dobra przeznaczone do pokrycia dochodów kreowanych przez eksport. Tym bardziej że dochody wypłacane w związku z produkcją importowanych dóbr pozostają za granicą. Jeśli więc dochody płynące z eksportu zostaną zużyte na zakup dóbr konsumpcyjnych za granicą, efekt dochodowy eksportu nie będzie najprawdopodobniej powodować zakłóceń w sferze monetarnej. W takim wypadku eksport służy do wytworzenia dochodu pieniężnego, import natomiast do jego pokrycia[86].
Obraz ten będzie wyglądał nieco inaczej w przypadku przyrostu eksportu. Wzrost eksportu powoduje nie tylko odpływ dodatkowej ilości dóbr na rynki zagraniczne, ale jednocześnie przyczynia się do przypływu dodatkowej siły nabywczej do kraju[87]. Zwykły efekt dochodowy eksportu przekształci się w efekt mnożnikowy, ponieważ przyrost eksportu pociąga za sobą takie same skutki dochodowe jak przyrost wydatków inwestycyjnych[88]. Część dodatkowo zarobionych pieniędzy w sektorze eksportowym, która zostanie wydana na zakup dóbr konsumpcyjnych, da początek mnożnikowemu wzrostowi dochodów nominalnych rozchodzącemu się w całej gospodarce[89]. Wzrost eksportu może więc wywołać efekt mnożnikowy, który przy pełnym zatrudnieniu wywoła naciski inflacyjne, ponieważ nowych dochodów przekształconych w nadwyżkę popytu na rynku konsumpcyjnym nie będzie w danym momencie czym pokryć.
Z technicznego punktu widzenia wzrost eksportu może oznaczać bądź dopływ dodatkowej ilości dewiz do kraju, bądź też dodatkowe kredytowanie gospodarki importerów. Zbadajmy po kolei te dwa przypadki.
W gospodarce planowej decyzje dotyczące wykorzystania zarobionych w eksporcie dewiz należą do kompetencji CR Jeśli zdecyduje on, że dodatkowe wpływy dewizowe zostaną przeznaczone na zakup dóbr konsumpcyjnych w ilości kompensującej bieżące wydatki pokrywane z dochodów pochodzących z przyrostu eksportu, to nadwyżka popytu najprawdopodobniej się nie pojawi. Proces mnożnikowy ustanie, gdy popyt mający swe źródło w przyroście eksportu zostanie zaspokojony przez import[90]. Ale CP może z tym dodatkowym wpływem dewiz postąpić inaczej. Może je przeznaczyć na zakup dóbr inwestycyjnych lub na spłacenie długów zagranicznych, jeśli gospodarka korzystała z nich w przeszłości. W obu tych wypadkach trudno wskazać na barierę, która mogłaby spowodować ustanie działania mnożnika eksportowego.
Wzrost eksportu może następować na warunkach kredytowych, przy czym oprócz zwykłego kredytu może tu występować kredytowanie dostaw, które można by nazwać wymuszonym. Ten ostatni przypadek może mieć miejsce wówczas, gdy obroty międzynarodowe odbywają się na zasadach wymiany naturalnej, tzn. w drodze równoważenia wzajemnych dostaw. Jeśli się zdarzy, że kraj-dłużnik nie posiada w danym mpmencie nadwyżek dóbr, których potrzebuje kraj-wierzyciel, wówczas ten ostatni z konieczności musi kredytować gospodarkę importera tak długo, dopóki nie zlikwiduje on długu odpowiednimi dostawami.
Niezależnie jednak od sposobu finansowania eksportu, każdy przyrost produkcji eksportowej idzie w parze z przyrostem dochodów nominalnych ludzi, którzy w kraju uczestniczą w jej realizacji i otrzymują wypłaty w walucie krajowej. Może to zapoczątkować działanie mnożnika eksportowego, który będzie produkował nadwyżkę popytu. Ta nadwyżka mogłaby być zrównoważona, gdyby – ceteris paribus – wzrost podaży dóbr konsumpcyjnych był większy od przyrostu pierwotnych dochodów wypłacanych w związku z przyrostem produkcji eksportowej. Jednakże przy pełnym zatrudnieniu, jakie zakłada gospodarka planowa, osiągnięcie tego celu w czasie krótszym od okresu mnożnikowego może okazać się niemożliwe[91]. W dodatku, gdyby ten ostatni okazał się krótszy od okresu trwania kredytu, odpadałaby możliwość wyhamowania procesu mnożnikowego.
Dla stabilizacji monetarnej kraj u prowadzącego gospodarkę otwartą istotne znaczenie ma struktura rosnącego eksportu. Z monetarnego punktu widzenia, w warunkach pełnego zatrudnienia okolicznością niekorzystną jest przewaga dóbr konsumpcyjnych w strukturze wywozu. Zwiększanie ich eksportu nie tylko tłoczy dodatkową siłę nabywczą do kraju, ale jednocześnie przyczynia się do zmniejszania podaży na krajowym rynku. Szczególny przypadek stanowi tu eksport żywności. Wzrost eksportu żywności łączy się ze wzrostem dochodów rolników. Specyfika produkcji rolnej sprawia – jak wskazują na to badania niektórych ekonomistów – że krańcowa skłonność do konsumpcji u rolników jest wyższa przy wyższych dochodach aniżeli przy niższych[92]. Jeśli w konkretnych warunkach miejsca i czasu hipoteza ta okaże się prawdziwa, to zwiększenie eksportu żywności da w rezultacie większą wartość mnożnika, niżby to miało miejsce przy wzroście eksportu dóbr nie-żywnościowych.
Zwiększanie eksportu kryje w sobie jeszcze inne niebezpieczeństwa. Jak powszechnie wiadomo, popyt na eksport zależy od warunków panujących za granicą. Występujący tam wysoki poziom aktywności gospodarczej oznacza nie tylko duży popyt na eksportowane dobra, ale także korzystne warunki ich sprzedaży. Dlatego w interesie każdego kraju, który dąży do ekspansji swego eksportu, leży dobra koniunktura gospodarcza za granicą[93]. Każdy kraj o gospodarce otwartej, obojętnie czy gospodaruje za pomocą planowania czy też nie, dąży do zapewnienia sobie w każdym momencie odpowiedniej zdolności płatniczej na rynkach międzynarodowych. Dlatego dobra koniunktura na tych rynkach stanowi bardzo silny bodziec dla ekspansji eksportu, tym bardziej że nigdy nie wiadomo, jak długo ona potrwa. Poza efektami mnożnikowymi może to wywołać jeszcze inne skutki. Dobra koniunktura eksportowa powoduje z reguły wzrost zarobków w przemysłach eksportujących. Dla zwiększenia produkcji eksportowej i utrzymania jej konkurencyjności stosuje się bowiem różnego rodzaju premie i nagrody windujące płace w górę. Płace te mogą pozostać na tym poziomie, gdy hossa eksportowa minie. Przy pełnym zatrudnieniu wzrost zarobków w przemysłach eksportujących może się dosyć łatwo przenosić na całą gospodarkę narodową drogą naśladownictwa płacowego. Tak więc ekspansja eksportowa może doprowadzić do ogólnego wzrostu poziomu płac, który wobec znanego faktu ich nieelastyczności w kierunku w dół, nie będzie mógł być skompensowany, gdy koniunktura eksportowa zacznie opadać[94].
Ponadto, wzrost wpływów z eksportu może stanowić silną zachętę dla rządu do zwiększania swoich wydatków. Mogą to być wydatki na podniesienie płac urzędników lub zatrudnienie dodatkowej ich ilości; zwiększenie wydatków na spożycie zbiorowe czy podniesienie cen skupu artykułów rolnych itp.[95] Ale wiele wskazuje na to, że każdy rząd będzie miał ogromne trudności z obniżeniem swoich wydatków, gdy dobra koniunktura na rynkach międzynarodowych minie i wpływy z eksportu zaczną spadać[96].
Produkcja rolna
Rolnictwo stanowi dział produkcji charakteryzujący się specyficznymi warunkami wytwarzania. Ziemia jest tu podstawowym czynnikiem produkcji w tym sensie, że nie można bez jej udziału wytwarzać płodów rolnych. W produkcji rolnej najsilniej uwydatnia się wpływ czynników naturalnych, nie dających się – jak dotąd – skutecznie kontrolować. Ścisła współpraca człowieka z naturą przy produkcji płodów rolnych sprawia, że na ogół warunki pracy w rolnictwie są gorsze aniżeli w przemyśle. Stąd też wydajność pracy w rolnictwie jest przeciętnie niższa niż w przemyśle[102]. Cykl produkcji trwa rok (przynajmniej w strefie umiarkowanej). Wreszcie, rolnictwo jest wyłącznym producentem żywności, czyli artykułu, bez którego nie może się obejść żaden człowiek, przy czym jest to dobro, które nie posiada substytutów. Wprowadzenie gospodarki planowej nie może zmienić tych specyficznych cech produkcji rolnej, ponieważ nie zależą one w decydującej mierze od instytucji stworzonych przez człowieka.
Fakt, że każde gospodarstwo domowe musi uwzględniać żywność w swoich wydatkach bieżących, powoduje, że ceny żywności mają istotny wpływ na kształtowanie ich dochodów realnych, a wzrost poziomu tych cen odgrywa istotną rolę w percypowaniu inflacji przez ludność[103]. Sam zaś problem wzrostu cen żywności stanowi wyjątkowo skomplikowany przypadek, ponieważ wykazuje wielostronne powiązania i uwarunkowania[104].
Wzrost cen żywności może mieć swoje źródło w nadwyżce popytu pieniężnego na żywność. Postęp urbanizacji i przyrost ludności zwiększają popyt na żywność. Ograniczoność podstawowego czynnika produkcji, jakim jest ziemia, oraz to, że zwiększenie jej wydajności wymaga często długotrwałych zabiegów[105], sprawia, że rolnictwo nie zawsze jest w stanie sprostać temu zwiększanemu zapotrzebowaniu. Stąd presja inflacyjna na rynku żywnościowym[106]. Do tego dochodzą pewne niesprzyjające okoliczności. Wpływ czynnika naturalnego może powodować z roku na rok znaczne wahania w rozmiarach produkcji żywności. Równocześnie zaś roczny cykl produkcji rolnej czyni podaż żywności nieelastyczną w stosunkowo długim okresie. Oba te czynniki razem wzięte mogą dodatkowo zwiększać naciski inflacyjne. Lata nieurodzaju są najczęściej przyczyną wzrostu cen żywności, szczególnie gdy gospodarka nie potrafi zgromadzić większych jej zapasów. Nadejście następnie lat bardziej urodzajnych niekoniecznie musi oznaczać powrót do pierwotnego poziomu cen, zwłaszcza w kraju, gdzie udział żywności w wydatkach gospodarstw domowych jest stosunkowo wysoki. Mogą tu działać różne przyczyny powstrzymujące spadek cen, zmniejszenie importu lub wzrost eksportu żywności, zniesienie subsydiowania produkcji rolnej, wzrost dochodów, postępy urbanizacji itp.[107]
Nadwyżka popytu na rynku żywności nie jest wyłączną przyczyną wzrostu jej cen. Mogą być one pchane w górę przez wzrost kosztów. Utrzymanie odpowiedniego zatrudnienia w rolnictwie wymaga, aby płace ludzi pracujących w tym dziale produkcji wzrastały mniej więcej w takim samym tempie jak w całej gospodarce. Jest to tym bardziej nieodzowne w gospodarce planowej, w której likwidacja prywatnej własności zakłada zrównanie statusu pracowników rolnictwa ze statusem pracowników przemysłu. Ponieważ jednak przeciętna wydajność w rolnictwie jest niższa niż w przemyśle, dążenie do podtrzymania dochodów pracowników rolnych łatwo może naruszyć w tym dziale proporcje pomiędzy przyrostem płac a przyrostem wydajności[108].
W rolnictwie, podobnie jak w niektórych przemysłach wydobywczych, wzrost kosztów produkcji może mieć swoje źródła w ograniczoności stałych czynników produkcji[109]. W rolnictwie unikalnym czynnikiem stałym jest ziemia. W krajach, których obszar jest stosunkowo nieduży, tak że nie ma wolnych ziem, które mogłyby być dodatkowo wzięte pod uprawę, zwiększenie produkcji żywności idzie w parze z szybkim wzrostem kosztów. Jeśli dodatkowo kraj taki podlega szybkiej industrializacji, należy się liczyć z pogorszeniem sytuacji w tej dziedzinie, ponieważ część ziemi zabierana jest pod zabudowę.
Specyfika produkcji rolnej sprawia, że nie zawsze daje się ona zorganizować na zasadach regularności i rytmiczności, jak to można uczynić w przemyśle. W cyklu produkcji rolnej występują momenty, kiedy konieczne jest wzmożenie wysiłku i przyspieszenie tempa pracy. W rolnictwie, którego podstawą jest gospodarstwo rodzinne, ten dodatkowy wysiłek jest najprawdopodobniej w dużym stopniu motywowany względami pozaekonomicznymi. W gospodarce rolnej, zorganizowanej na zasadach bardziej przemysłowych, jak to ma miejsce w gospodarce planowej, każdy dodatkowy wysiłek musi być dodatkowo opłacany. Rolnik pracujący we własnym gospodarstwie nie pobiera dodatkowego wynagrodzenia za godziny nadliczbowe, pracę w nocy i w dni ustawowo wolne od pracy. Pracownikowi pracującemu w gospodarstwie państwowym za dodatkową pracę trzeba płacić podwójnie. Tak więc – ceteris paribus – taka sama produkcja w drugim wypadku wypłaca większe dochody pieniężne.
Pewne znaczenie dla analizy wzrostu poziomu cen żywności mogą mieć zmiany w strukturze jej zakupów, które związane są z ogólnym wzrostem dochodów pieniężnych gospodarstw domowych. Empirycznie ustalono, że wzrost tych dochodów zmienia strukturę odżywiania się ludności w kierunku zwiększania spożycia artykułów żywnościowych wyższej jakości. W diecie zwiększa się udział pokarmów białkowych, tj. mięsa, przetworów nabiałowych kosztem spożycia węglowodanów, takich jak chleb czy ziemniaki[110]. Pociąga to za sobą przesunięcia w podaży żywności na rzecz droższych jej rodzajów.
Wzrost cen artykułów żywnościowych kryje w sobie niebezpieczeństwo przerodzenia się w samoindukowaną inflację znaną pod nazwą spirali cen i płac[111]. Zwyżka cen żywności odgrywa poważną rolę w społecznym reagowaniu na inflację. W krajach o stosunkowo wysokim udziale wydatków na żywność w dochodach gospodarstw domowych jest to rola decydująca. Gdy więc percepcja wzrostu cen żywności stanie się dominującym czynnikiem w żądaniach płacowych świata pracy, zostaje ustanowiony mechanizm wzajemnego wpływania na siebie cen artykułów rolnych i przemysłowych, który „samoczynnie karmi” inflację. W gospodarce planowej – z natury rzeczy – musi to przyjąć formę zarządzeń podwyżek cen wymuszanych na CP przez niezależne okoliczności ekonomiczne. Wzrost cen żywności podnosi koszty utrzymania. Z kolei wzrost kosztów utrzymania wzmaga naciski ze strony świata pracy w kierunku podwyżki płac, która powoduje wzrost kosztów wytwarzania w przemyśle, co w systemie cen administrowanych prowadzi do podniesienia ich poziomu. Jeśli w gospodarce występuje tendencja do utrzymania mniej lub bardziej stałych relacji pomiędzy cenami produktów rolnych a cenami wyrobów przemysłowych nabywanych przez rolników, wzrost tych ostatnich musi pociągać za sobą podnoszenie się tych pierwszych. Gdy mechanizm ten zostanie puszczony w ruch, zatrzymanie go należy w każdej gospodarce pieniężnej do najtrudniejszych zadań polityki ekonomicznej[112].
Rekapitulacja
We współczesnej gospodarce zagadnienie dochodów realnych zwykło się łączyć z problemem inflacji. Jest to zrozumiałe, jeśli się zważy, że inflacja, czyli wzrost poziomu cen na rynku dóbr konsumpcyjnych godzi w dochody realne gospodarstw domowych. Zmniejsza ona ilość dóbr, które mogą otrzymać w zamian za swoje dochody pieniężne. Dlatego dwa ostatnie rozdziały poświęcone zagadnieniu dochodów realnych w gospodarce planowej zawierają rozważania, w których główny nacisk został położony na zbadanie najważniejszych przyczyn mogących rodzić inflację w tej gospodarce.
Badania stanowiące treść tych rozdziałów uzasadniają wniosek, że w zmieniającej się rzeczywistości gospodarka planowa nie jest w stanie wyeliminować przyczyn rodzących inflację. Przyczyny te da się wyraźnie podzielić na dwie grupy. Pierwsza to struktury generujące wzrost kosztów produkcji; druga zaś obejmuje splot czynników, które tworzą nadwyżkę popytu monetarnego. W pierwszym wypadku zwykło się mówić o inflacji typu podażowego (pchanej), w drugim natomiast o inflacji typu popytowego (ciągnionej). Oznacza to, że poziom cen może wzrastać, gdy istnieje nadwyżka popytu, ale może się zachowywać w ten sam sposób, gdy nadwyżki takiej nie ma. Należy podkreślić jednak, że podział ten ma charakter czysto logiczny; chodzi o to, by wskazać na możliwe przyczyny zjawiska. W rzeczywistości nie da się jednak oddzielić tak wyraźnie wszystkich działających przyczyn. W rzeczywistości inflacja zależy od współdziałania splotu przyczyn kreujących nadwyżkę popytu oraz splotu przyczyn powodujących wzrost kosztów, w szczególności wzrost kosztów robocizny[113].
Wzrost płac nominalnych, który popycha poziom cen w górę, może zasilać nadwyżkę popytu poprzez wzrost dochodów pieniężnych. Podobnie nadwyżka popytu, która ciągnie poziom cen w górę, może stać się przyczyną wzrostu płac. Jednakże w przypadku konkretnej inflacji jest niesłychanie trudno wskazać, która z możliwych przyczyn zapoczątkowała obserwowane zjawisko. Zjawiska monetarne zachowują z reguły pewną ciągłość, a okres obserwacji konkretnego przypadku inflacji jest z konieczności arbitralnie dobrany. Stąd też nie można mieć pewności, czy obejmuje on faktyczne przyczyny badanej inflacji. Trudno w dowolnie dobranym momencie wskazać, jaka konkretna przyczyna zrodziła obserwowane zjawisko[114]. Jak więc widać, żadnamonistyczna interpretacja zjawiska inflacji nie tylko nie może mieć większej wartości poznawczej, ale także jest niebezpieczna dla praktyki gospodarowania[115].
Na podstawie przeprowadzonych badań wolno wysunąć przypuszczenie, że głównym powodem, dla którego gospodarka planowa nie może wyeliminować skutecznie zjawisk inflacyjnych (pomijając fakt, że jest to gospodarka pieniężna z właściwymi jej zjawiskami monetarnymi), jest faktyczna niemożność stworzenia systemu, za pomocą którego CP mógłby skutecznie kontrolować czynniki karmiące inflację[116]. Działając pod presją pełnego zatrudnienia i kierując rozległym i skomplikowanym organizmem gospodarki społecznej, CP nie jest w stanie skutecznie kontrolować poziomu i ruchu płac, dochodowych efektów inwestycji i eksportu, gustów konsumentów oraz sposobów dysponowania zarabianymi przez nich pieniędzmi. Nie może skutecznie kontrolować wpływu postępu technicznego oraz wpływu czynników naturalnych. Nie zmienia tego fakt, że decyzje dotyczące ustalania i zmiany cen należą do wyłącznych kompetencji CP. Istotne znaczenie ma to, że w gospodarce planowej mogą powstać sytuacje, w których CP nie ma wyboru i pod naporem okoliczności musi postąpić w określony sposób. To zaś, że na przykład wymuszona przez niezależne okoliczności podwyżka cen wymaga urzędowej aprobaty, jest wyłącznie kwestią techniki.
Na zakończenie warto dodać, że wzrost poziomu cen pociąga za sobą wzrost podaży pieniądza. W gospodarce planowej oznacza to zarówno wzrost podaży pieniądza gotówkowego, jak i bankowego (bezgotówkowego). Może to nastąpić bez dodatkowej emisji pieniądza w drodze udzielania kredytów, dla których podstawą jest nadwyżka budżetowa lub rezerwy budżetowe zgromadzone w poprzednich okresach. Zdeponowana na rachunku budżetowym w banku państwa nadwyżka budżetowa jest w gospodarce planowej głównym czynnikiem równoważącym operacje kredytowe tego banku, w szczególności zaś operacje krótkoterminowe[117]. Jeśli bank nie dysponuje tego rodzaju rezerwą pieniądza, dodatkowa jego podaż potrzebna do pokrycia wyższego poziomu cen wymaga wypuszczenia dodatkowej jego emisji[118], tym bardziej że w gospodarce planowej nie ma możliwości zwiększenia podaży pieniądza przez przyspieszenie szybkości jego obrotu. Wynika stąd wniosek, że wyrażona przez monetarystów myśl o istnieniu zależności pomiędzy podażą pieniądza a poziomem cen zawiera ziarno prawdy nawet w odniesieniu do gospodarki planowej. Błąd ich polegał jednak na uznawaniu tej zależności za jedyną, na podstawie której można tłumaczyć zjawisko inflacji.
[9] Por. J. Schumpeter, History of Economic Analysis, New York 1954, s. 315.
[10] Por. J. Schumpeter, op. cit.
[11] Por. K. Wicksel, op. cit., s. 60.
[12] Ibidem.
[13] Por. I. Fisher, op. cit., s. 66.
[14] por. N. Kaldor, The Radcliff Report. Review of Economics and Statistics, 1960, vol. 42, February, s. 19.
[15] Por. I. Fisher, op. cit., s. 72-85; A. Day, S. Beza, Money and Income, New York 1960, s. 276-279; G. Garvy, Structural Aspects of Money Velocity, Quarterly Journal of Economics, 1959, vol. 73, August, s. 430-431.
[16] Por. K. Wicksell, op. cit., s. 65.
[17] Schumpeter, op. cit., s. 320.
[19] Por. M. Kucharski, op. cit., s. 47.
[20] Ibidem, s. 53-55.
[21] Por. M. Kucharski, op. cit., s. 55.
[22] Por. B. Minc, Problemy teorii pieniądza, [w:] Teoria pieniądza w gospodarce socjalistycznej, Warszawa 1966, s. 16.
[23] Por. M. Kucharski, op. cit., s. 47, 49 i in.
[34] Por. Ekonomia polityczna socjalizmu, red. M. Pohorille, Warszawa 1968, s. 347.
[35] Por. R. J. Bali, Inflation and the Theory of Money, London 1966, s. 144.
[36] Por. F. Holzman, Soviet Inflationary Pressure 1928-1957. Causes and Cures, Quarterly Journal of Economics, 1960, vol. 74, May, s. 175.
[37] Por. W. Krencik, Zagadnienia płac w gospodarce socjalistycznej, [w:] Materiały do studiowania ekonomii politycznej socjalizmu, Warszawa 1984, s. 1034 i in.
[38] Por. Ekonomia polityczna…, s. 706.
[39] Por. Krieditnoje i kassowoje planirowanije, red. W. B. Butyriew, Moskwa 1947, s 61; Gossudarstwiennyj Bank SSSR, red. W. F. Popów, Moskwa, 1957, s. 165; G. Grossman, Soviet Statistics ofPhysical Output oflndustrial Commodities, New York 1960, s. 62.
[40] Por. F. Holzman, op. cit., s. 174-175.
[41] Por. F. Machlup, Essays on Economic Semantics, Englewood Cliffs 1963, s. 242.
[42] Por. A. G. Zwieriew, Woprosy nacyonalnogo dochoda i finansów, Moskwa 1958, s. 212-213.
[43] Por. Ekonomia polityczna…, s. 336.
[44] Por. A. Kuhn, Market Structures and Wage-Push Inflation, Industrial Labour Review, 1959, vol. 12, January, s. 243-251.
[45] Por. V. Agry, Structural Inflation in Developing Countries, Oxford Economic Papers (N.S.), 1970, vol. 22, March, s. 74.
[46] Dotyczy to również gospodarki rynkowej, chociaż tam tendencja do wyrównanego wzrostu płac może wynikać z nieco innych przesłanek. Por. R. J. Bali, op. cit., s. 139; W. E. Salter, Wydajność pracy i postęp techniczny, Warszawa 1971, s. 201 i in.
[47]Por. A.Łukaszuk, Wzrost wydajności pracy a płace, [w:] Materiały do studiowania…, s. 1043.
[48] Por. R. J. Bali, op. cit., s. 142.
[49] Ibidem, s. 294; W pewnych okolicznościach niewystarczający może okazać się przeciętny wzrost poziomu płac w granicach przeciętnego wzrostu wydajności. Zjawisko rozprzestrzeniania się płac może spowodować, że przyrosty płac w poszczególnych gałęziach będą następowały odwrotnie w stosunku do przyrostów wydajności. W ten sposób w niektórych gałęziach przyrost płac będzie wyprzedzał przyrost wydajności, rodząc na niektórych rynkach tendencje inflacyjne. Wzrost cen na jednym rynku może pociągnąć wzrost poziomu cen w górę.
[50] Por. Surveys of Economic Theory, vol. 1, New York 1967, s. 69.
[51] Por. V. Giscard d’Estaing, Four Types oflnflation, Economic Impact, A Quarterly Review of World Economic, nr 7, s. 19.
[52] Por. V. Agry, loc. cit.
Por. W. E. Salter, op. cit., s. 245 i n.
[55] Por. R. J. Bali, op. cit., s. 264.
[56] Por. A. J. Brown, The Great Inflation 1939-1951, London 1956, s. 225.
[57] Por. A. Rolow, Względne wskaźniki efektywności handlu zagranicznego, [w:] Materiały do studiowania…, s. 617.
Por. A. J. Brown, op. cit., s. 259.
Por. V. Agry, op. cit., s. 97-80.
[61] Por. M. Ostrowski, Z. Sadowski, Wzrost i równowaga ekonomiczna a handel zagraniczny, [w:] Materiały do studiowania…, s. 614.
[62] Por. M. Kalecki, S. Polaczek, Uwagi w sprawie ustalania cen surowców podstawowych, [w:] Materiały do studiowania…, s. 625.
[63] Działanie mnożnika zostanie szerzej omówione w następnym rozdziale.
[64]Por. M. Kalecki, S. Polaczek, op. cit., s. 626-627; M. Ostrowski, Z. Sadowski, op. cit., s. 615.
[65] Por. P. Wiles, Cost Inflation and the State of Economic Theory, Economic Journal, 1973, June, s. 389.
[66] Ibidem, s. 382.
[67] Por. R. J. Bal, op. cit., s. 96.
[68] Por. P. Wiles, op. cit., s. 386.
[69] Por. Z. Fedorowicz, Podstawy teorii pieniądza w gospodarce socjalistycznej, Warszawa 1975, s. 105, 121, 130.
[70] Por. G. Ackley, Administered Prices and the Inflationary Process, American Economic Review, 1959, vol. 49, May, s. 420, 430.
[71] Ibidem, s. 423.
Por. R. J. Bali, op. dr., s. 119.
Por. A. Marshall, Principles ofEconomics, London 1961, Book 5.
[74] Por. E. D. Domar, Szkice z teorii wzrostu, Warszawa 1963, s. 38, 144 i in.
[75] Por. A. A. Aftalion, The Theory of Economic Cycles Based on Capitalistic Techniąue of Production, cyt. za E. D. Domar, op. cit., s. 169.
[76] Por. F. Oules, Economic Planning and Democracy, London 1966, s. 173.
[77] Por. J. M. Keynes, Ogólna teoria zatrudnienia, procentu i pieniądza, Warszawa 1956, s. 149-150 i n.
[78] Por. H. Hegeland, The Multiplier Theory, London 1954, s. 124-125.
[79] Ibidem, s. 123.
[80] Ibidem.
[81] Ibidem.
[82] Por. G. Ackley, The Multiplier Time Period, American Economic Review 1951, vol. 41, May, s. 351-352. Pewne podobieństwa pomiędzy mechanizmem mnożnikowym a zjawiskiem dochodowej szybkości obiegu pieniądza sprawiły, że po ukazaniu się artykułu R. F. Kahna, The Relation ofHome Investment to Unemployment (Economic Journal, 1931, vol. 41, June), w którym po raz pierwszy wyłożona została teoria mnożnika, niektórzy ekonomiści starali się wykazać, że jest to tylko inna forma przedstawienia zjawiska szybkości obiegu. Tego rodzaju podejście opierało się na pewnym nieporozumieniu, wynikającym z faktu, że niektóre wielkości ekonomiczne można przedstawić w różny sposób w zależności od celu badań, którym mają one służyć. Mnożnik i szybkość obiegu, jakkolwiek są zjawiskami monetarnymi o pewnych podobieństwach, to jednak wykazują jednocześnie istotne różnice, co sprawia, że nie mogą być wzajemnie utożsamiane. Czytelnik znajdzie wyczerpujące omówienie podobieństw i różnic pomiędzy mnożnikiem a dochodową szybkością obiegu pieniądza w przywołanych tu pracach H. Hegelanda i G. Ackleya.
[83] Por. M. Kalecki, S. Polaczek, Uwagi w sprawie metody ustalania cen surowców podstawowych, [w:] Materiały do studiowania ekonomii politycznej socjalizmu, Warszawa 1964, s. 628; E. D. Domar, op. cit., s. 175.
[84] Por. F. Oules, op. cit.
[85] Por. M. Kalecki, O podstawowych zasadach planowania wieloletniego, [w:] Materiały do studiowania…, s. 658.
Por. J. Pen, Współczesna ekonomia, Warszawa 1972, s. 138-139.
[87] Por. A. J. Brown, The Great Inflation 1939-1951, London 1956, s. 253.
[88] Warto przypomnieć, że oprócz inwestycji i eksportu efekty mnożnikowe wywołuje również przyrost wydatków rządowych. Por. J. Pen, op. cit., s. 162,
[89] Por. M. Kalecki, S. Polaczek, op. cit.
[90] Por. J. Pen, op. cit., s. 140.
[91] Por. E. Lundberg, Business Cycles and Economic Policy, London 1957, s. 177.
[92] Por. V. Agry, Structural Inflation in Developing Countries, Oxford Economic Papers (N.S.), 1970, vol. 22, March, s. 75-77.
[93] Por. J. Pen, op. cit., s. 353.
Por. M. Kalecki, S. Polaczek, op. cit., s. 625.
[102] Por. Ekonomia polityczna…, s. 160.
[103] Por. V. Giscard d’Estaing, Four Types oflnflation, Economic Impact, A Quarterly Review of World Economics, 1971, nr 7, s. 20.
[104] Ibidem.
[105] Por. Ekonomia polityczna…, s. 282.
[106] Por. V. Agry, op. cit., s. 77-79.
[107] Por. D. Seers, A Theory oflnflation and Growth in Under-Developed Economies Based on Experience of Latin America, Oxford Economic Papers (N.S.), 1962, vol. 41, June, s. 187.
[108] Por. V. Giscard d’Estaing, op. cit.
[109] Por. A. Ackley, Administered Prices and Inflationary Process, American Economic Review, 1959, vol. 49, May, s. 420.
Por. J. K. Galbraith, The Affluent Society, Boston 1958, s. 221.
Por. J. K. Galbraith, The Theory ofPrice Control, Cambridge Mass. 1952.
Por. V. Giscard d’Estaing, op. cit., s. 21.
[113] Por. R. J. Bali, op. cit., s. 266-267.
[114]Z wyjątkiem być może takich przypadków, jak podwyżka cen ropy naftowej z 1973 r., kiedy to początek procesu inflacyjnego jest łatwo uchwytny.
[115] Por. F. Machlup, Essays on Economic Semantics, Englewood Cliffs, 1983, s. 247.
[116] Należy przy tym pamiętać, że w gospodarce planowej nie działają automatyczne mechanizmy, które w pewnym zakresie kontrolują gospodarkę oraz dostarczają pewnych danych za darmo. Rolę tych mechanizmów muszą tu spełniać płatni urzędnicy.
[117] Por. Z. Fedorowicz, Podstawy teorii pieniądza w gospodarce socjalistycznej, Warszawa 1975, s. 136, 164-165; F. Holzman, Soviet Inflationary Pressure 1928-1958, Causes and Cures, Quarterly Journal of Economics, 1960, vol. 74, May, s. 179.
[118] Por. Z. Fedorowicz, op. cit.
Wiesław Samecki, Gospodarowanie za pomocą planowania. Analiza krytyczna, Acta Universitatis Wratislaviensis No 2262